wtorek, 27 sierpnia 2013

VI CZAS NA ODPOCZYNEK

                              VI  CZAS NA ODPOCZYNEK
Śniłam o koniach,pięknych kwiatach. Pięknych łąkach,po których biegałam boso. Byłam wolna i szczęśliwa.
Nagle mój sen przerwał dzwoniący telefon. Zerwałam się z łóżka w poszukiwaniu komórki. Spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił tata.
-Halo.-Odezwałam się zaspana.
-Caroline,córeczko ty jeszcze śpisz? Już 8 trzeba wstawać.-Tata zaśmiał się.-Słyszałem,że wybierasz się do mnie.
-Tak,ale skąd wiesz. Miałam dopiero dzwonić. A Ty już... Och,mama dzwoniła. Zgadłam?
-Zgadza się. Przepraszam,że Cię obudziłem,ale tak się cieszę. Przygotowałem Ci już pokój. Mam nadzieję,że Ci się spodoba. To czekam na Ciebie. Pa.
-Do zobaczenia tato.-Powiedziałam i rozłączyłam się.
Skoro już wstałaś Caroline,to zabierz się za robotę. Nic samo się nie zrobi. Powiedziałam sama do siebie. Poszłam do łazienki i zabrałam się za poranną toaletę. Założyłam żółtą koszulkę i jeansowe spodenki. Związałam włosy w dwa kucyki i zeszłam na śniadanie. Mamy już nie było. Sięgnęłam do lodówki wyjmując torebeczkę z krwią. Po wypiciu zawartości,torebkę wyrzuciłam do śmieci. Postanowiłam odwiedzić Stefana. Zobaczyć jak się miewa i powiedzieć mu o moim wyjeździe. Jak postanowiłam,tak też zrobiłam. Wzięłam torebkę,klucze ,telefon i wyszłam. Gdy podeszłam do samochodu,zobaczyłam mały,żółty kwiat na przedniej masce. Widzę,że Tylera trzymają się żarty. Pomyślałam. Podniosłam kwiat z maski i rzuciłam na ziemię. Jeżeli myśli,że pozwolę mu wrócić do mnie,to się grubo myli. Po tym wszystkim możemy zostać jedynie przyjaciółmi. Niech nie liczy więcej. Złość przeminęłam mi gdy dojeżdżałam do pensjonatu Salvatorów. Podeszłam do drzwi i zapukałam. Drzwi otworzył mi Stefan.
Jak dobrze było zobaczyć przyjaciela w dobrym nastroju.
-Caroline!-Krzykną.-Wchodź,co tak stoisz. Napijesz się ze mną?
-Tak,chętnie.-Powiedziałam,wchodząc do salonu.-Jak się dzisiaj czujesz?
-Świetnie. Bardzo się cieszę,że jestem już w domu. Tęskniłem za tymi wszystkimi kątami. Myślałem,że już więcej nie zobaczę tego wszystkiego.
-Ja tez się cieszę,że jesteś już w domu. Tęskniłam za Tobą.
-Słyszałem co się stało między Tobą a Tylerem. Jak się trzymasz?
-Po przeanalizowaniu wszystkiego,trzymam się całkiem nieźle.-Powiedziałam uśmiechając się.-A tak w ogóle,to przyjechałam powiedzieć Ci,że wyjeżdżam na kilka dni. Jadę do taty,naładować akumulatory i takie tam.
-Rozumiem,należy Ci się odpoczynek. Tylko nie zapomnij o nas.
-Żartujesz,jak bym mogła zapomnieć o moich najlepszych przyjaciołach. Muszę się już zbierać. Czeka mnie jeszcze pakowanie. Jednak gdyby się coś działo,macie do mnie dzwonić.
-Oczywiście,będziemy w kontakcie. Odpoczywaj i nie martw się niczym.
Stefan chyba był jedynym wampirem,który martwi się i dba o wszystkich. To właśnie za to,tak bardzo go lubię.
Jadąc do domu na środku drogi pojawiła się Hayley.
Jak ona śmiała, po tym wszystkim pokazywać mi się na oczy. Wysiadłam z auta wściekła. Hayley stała, śmiejąc mi się prosto w oczy.
-Ha,ha,ha! Nie wiesz nawet jak cudowną noc spędziliśmy z Tylerem.
-Och,weź przestań. Jak możesz jeszcze tu stać tak po prostu. Mało Ci jeszcze,co jeszcze chcesz mi odebrać!-Krzyczałam.
-Właściwie to nic. Chciałam tylko zobaczyć ja cierpisz.
-Uważaj,bo zaraz skopię Ci tyłek!-Stanęłam i wysunęłam kły.
Wtedy koło Hayley pojawiły się jej trzy przyjaciółki. Sądząc po zachowaniu również wilkołaki. Zaczęłyśmy się szarpać. Wtedy jedna z nich ugryzła mnie za dłoń. Poczułam ogromny ból. Dziewczyny zawyły triumfalnie i uciekły do lasu. Wsiadłam do samochodu,patrząc jak moja dłoń robi się coraz bardziej fioletowa. Wiedziałam,że to już koniec. Było mi smutno,że nie zdążyłam wyjechać do taty. Wtedy ni stąd, ni zowąd pojawił się Klaus. New bałam się wcale. Co za różnica czy zginę z ręki pierwotnego wampira,czy od jadu wilkołaka. Pomyślałam. Musiałam stracić przytomność. Obudziłam się w domu. Szybko spojrzałam na dłoń. Rana się zagoiła,nie bolało już wcale. Wtedy do pokoju weszła mama.
-Jak się masz?-Zapytała. Podając mi torebkę z krwią.
-Dobrze. Tylko nic nie pamiętam. Jak znalazłam się w domy? Jakim cudem moja dłoń się zagoiła? I w ogóle czemu jeszcze żyje?
-Klaus Cię przywiózł. Wniósł do pokoju i dał Ci swojej krwi.-Opowiadała mama.
-Klaus?Jak on tu wszedł,chyba nie zaprosiłaś go do naszego domu?
-Tak,zaprosiłam.-Mama kiwnęła głową.-Nie miałam wyjścia,byłaś umierająca. A on był taki przerażony,w jego oczach był smutek. Było widać,że się martwi o Twoje życie.
Klaus martwił. Przecież on się o nikogo nie martwi. Wozi swoją rodzinę zasztyletowaną w trumnach.-Pomyślałam.
-Muszę już wracać do pracy. A Ciebie czeka pakowanie. Widzimy się za kilka dni. Tylko dzwoń do mnie. Dobrze?-Mama uściskała mnie na pożegnanie.
-Jasne mamo,będę dzwoniła.
Gdy doszłam już do siebie,rozpoczęłam pakowanie. Sukienki,bluzki,spodnie... Nigdy nie wiadomo,co i kiedy może mi się przydać. Gdy już skończyłam,walizka była wypchana po brzegi. Ledwo udało mi się ją zapiąć.
Przed wyjściem przeszłam się jeszcze po domu,sprawdzając czy wszystko wzięłam.
Walizka była ciężka,ledwo zapakowałam ją do bagażnika.
Zamknęłam dom na klucz,rozejrzałam się dookoła i odjechałam.
Droga była bardzo kręta i górzysta. Lecz widoki wszystko rekompensowały. Lasy,łąki,śliczne małe domki. Po kilku godzinach jazdy zatrzymałam się na wzgórzu na mały odpoczynek i rozprostowanie kości. Widok był tak piękny,aż zaparło mi dech w piersiach. Jezioro,zachód słońca,plaża,a na plaży ognisko i bawiący się ludzie. A to wszystko otoczone piękną zielenią.
W oddali ujrzałam ranczo taty. Wsiadłam do samochodu i pojechałam w dalszą drogę.
Gdy byłam już na miejscu,tata czekał na mnie przed domem.
-Caroline,nareszcie przyjechałaś.-Tata przywitał mnie radośnie,przytulając mocno.
-Przepraszam,że tak długo. Podziwiałam widoki po drodze.-Uśmiechnęłam się.
-Chodź,pokażę Ci pokój i oprowadzę po mojej posiadłości.-Zaśmiał się.
-Wiesz,wolałabym najpierw się rozpakować i coś zjeść.
-Och,oczywiście. O tym też pomyślałem.
Tata zaprowadził mnie do mojego pokoju,który znajdował się na pierwszym piętrze. Stało tam łóżko,wielka szafa i komoda,na której stały zdjęcia z mojego dzieciństwa. Widok z okna był prześliczny. Łąka, a na niej pasące się konie. Jak w filmach pomyślałam.
-A teraz pokażę Ci coś.-Powiedział tata. Wyrywając mnie z zamyślenia.
Zeszliśmy do kuchni,a z kuchni do małej spiżarni. Za rządkiem szafek z produktami spożywczymi stała mała lodówka. Tata otworzył ją i …
-Zrobiłem zapasy jedzenia dla Ciebie.
Cała lodówka była wypełniona krwią. Krew w torebkach i butelkach.
-Nawet mam wybór.-Zaśmiałam się.-Nie trzeba było. Przecież mogę iść na polowanie do lasu.
-To zbyt ryzykowne. Dużo ludzi poluje w tych stronach. Wiesz takie hobby.
-W takim razie skąd wziąłeś tyle krwi?
-Ta w torebkach jest ze szpitala,a ta w butelkach od znajomego rzeźnika.
-Dziękuję. A teraz pozwól,że coś zjem.
Sięgnęłam po butelkę,usiadłam na krześle i wypiłam wszystko do dna. Nie jest najgorsza pomyślałam. Otarłam usta i wyszłam z domu,kierując się w stronę stajni. Powietrze było cudowne,rześkie,bez spalin samochodowych. Wszędzie zieleń zwierzęta i tylko kilka domów w okolicy. Cisza,spokój. Tego mi było trzeba.
Gdy weszliśmy do stajni oniemiałam. Stały tam konie,piękne konie,każdy miał swój boks. Wszędzie było czysto i nawet przyjemnie,gdyby nie ten zapach. W następnym budynku były krowy i małe różowe prosiaczki. W kurniku gdakały kury,a między nimi plątały się maleńkie żółte kurczaczki.
-Jak Ty dajesz radę to wszystko utrzymać w takiej czystości?-Spytałam
Tata uśmiechną się i powiedział:
-Ty myślałaś,ze ja to wszystko sam... zatrudniłem czterech mężczyzn do pomocy. Zobaczysz spodobają Ci się.
-Och,przestań tata.
-Dobrze,już przestaję. Jeżeli chcesz to rozejrzyj się trochę. Ja idę zrobić kolację. Wolisz stek krwisty,czy pół krwisty?
-Krwisty!-Krzyknęłam i poszłam do koni.
Konie były śliczne. Postanowiłam,że ten czas poświęcę na naukę jazdy konnej. Nigdy nie jeździłam konno. Czas to zmienić. Pomyślałam. Jeden koń najbardziej przykuł moją uwagę. Był czarny,a w oczach miał iskry. Zupełnie jak ja pomyślałam. Nie pozorna a z iskrą. Niby zwykła dziewczyna,ale z charakterem. Według tabliczki umieszczonej na boksie,klacz nazywała się Euforia. Moim zdaniem imię pasowało do niej w 100%.
Po zjedzeniu kolacji zebrałam talerze aby pozmywać. Ku mojemu zdziwieniu w kuchni stała zmywarka.
-Tato ,Ty masz zmywarkę? Przecież zawsze mówiłeś,nie lubisz takich nowoczesnych technologii.-Zapytałam zdziwiona.
-Tak mam. Wiesz jak bardzo nie lubię zmywać. Zaoszczędziłem i kupiłem.-Zaśmiał się.-A jak podoba Ci się moje ranczo?
-Jest cudne. A ten czarny koń jest prześliczny. Czy mogłabym nauczyć się na nim jeździć?
-Euforia,jest szalona i porywcza. Nie wiem czy to dobry pomysł. Mogłabyś zrobić sobie krzywdę.
-Tato,nie tak łatwo mnie teraz zranić.
-W takim razie dobrze. Zaczniesz jutro. Nate się Tobą zajmie.
-Dzięki.
Pożegnałam się i poszłam do pokoju. Skoczyłam na łóżko,wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Eleny.
-Hej Care. Jak tam u taty za klimatyzowałaś się już?-Zapytała.
-Tu jest cudownie. Jutro zaczynam naukę jazdy konnej. Tata powiedział,że będzie mnie uczył jeden z jego pracowników. Nazywa się Nate.
-Myślisz,że będzie przystojny?
-O czym Ty myślisz?Już Damon Ci nie starcza?-Zaśmiałam się.
-Myślałam o Tobie. Przyda Ci się facet teraz.
-Zobaczymy. Jeszcze go ie widziałam. Mam nadzieję,że dotrzyma mi kroku.-Zaśmiałam się.-A co u Was? Klaus nie zaatakował ponownie?
-Jeszcze nie,ale Stefan i Damon chcą znaleźć Katherine i odebrać jej księgę. Tak na wszelki wypadek,gdyby się znowu o nią upomniał.
-Rozumiem. Tylko wiesz,gdyby coś się działo to dzwoń
-Oczywiście. Miłej zabawy. Pa.
Po zakończeniu rozmowy,wysłałam sms-a do mamy.
Dojechałam na miejsce bez problemu. Jest tu przepięknie. Będziesz musiałam przyjechać i sama zobaczyć. Jutro zaczynam naukę jazdy konnej. Tęsknie za Tobą.Byłam tak bardzo podekscytowana jutrzejszym dniem,że postanowiłam iść wcześniej spać
Umyłam się,zmyłam makijaż,przebrałam się w koszulkę do snu i położyłam się do łóżka.
KUKURYKU!! To właśnie ten dźwięk obudził mnie o 6 rano. Nie pamiętam kiedy wstawałam tak wcześnie czy w ogóle kiedyś wstawałam. Zwlokłam się z łóżka. Wyjrzałam przez okno,mężczyźni których zatrudniał już pracowali. Wzięłam szybki prysznic,założyłam krótkie spodenki i T-shirt,włosy związałam w koński ogon.
Wyszłam przed dom. Tata właśnie rozmawiał z kimś.
-Caroline,poznaj Nate'a. Będzie uczył Cię jeździć.
Moim oczom ukazał się młody chłopak,miał może 20 lat. Był wysoki,dobrze zbudowany,miał zielone oczy i nosił kowbojski kapelusz. Zresztą wszyscy tu takie nosili.
-Cześć.-Wydukałam.
-Cześć,jestem Nate.-Chłopak wyciągną rękę na przywitanie.-Słyszałem,że chcesz się nauczyć jeździć konno.
-Tak.-Odparłam.-Kiedyś trzeba zacząć.
-W takim razie,zabierzemy się za robotę. Na początek pokarzę Ci jak osiodłać konia.
Po kilku godzinach potrafiłam już osiodłać konia,wsiąść na niego i jeździć. Wyglądało to trochę śmiesznie. Ale jak na pierwszy raz czułam się świetnie. Czas mijał bardzo szybko i przyjemnie. Nate jest bardzo miły,w jego towarzystwie czuję się wspaniale. Przy nim zapominam o wszystkim co mnie spotkało. Czasami zdarza mi się zapomnieć,że jestem wampirem.
Po tygodniu jeździłam jak zawodowiec. Fakt,tylko ja tak uważałam. Ale to mało istotne.



*********************************************************************************************
Mam nadzieję,że się Wam spodoba.Liczę na Wasze opinię! Pozdrawiam :)


czwartek, 22 sierpnia 2013

V ZA PRZYJACIÓŁ

           V ZA PRZYJACIÓŁ

Obudziłam się,słysząc rozmowy na dole. Z trudem podniosłam się z łóżka. Nie wiele pamiętałam z wczorajszego wieczoru. Czułam jedynie ból w sercu,gdyż jedyne co chodziło mi po głowie to Tyler i Hayley. Zaspana zeszłam na dół. Przy stole,w salonie siedziała mama z Eleną.
-Caroline,córeczko jak Ty wyglądasz?Dobrze się czujesz?-Zapytała przerażona mama.
-Tak wszystko w porządku,miałam ciężką noc.
Elena spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Nie uwierzyła w to co powiedziała mamie.
-Kochanie muszę już iść. Będę wieczorem. Udanego dnia dziewczynki.
-Dziękujemy pani szeryf!-Krzyknęła Elena.
Zaraz potem drzwi się zamknęły. Było tylko słychać warkot silnika radiowozu,który znikał powoli wraz z odległością.
W mgnieniu oka Elena znalazła się obok mnie.
-Co się dzieje?Chyba nie myślałaś,że uwierzyłam w to co mówiłaś mamie.
Poczułam jak łzy zaczynają napływać mi do oczu,a serce rozłamuje się na pół.
-Tyler,zdradził mnie z Hayley!Przyłapałam ich w łóżku!-Krzyknęłam.
A łzy popłynęły mi niczym woda z wodospadu.
-Tak mi przykro.-Powiedziała Elena. Przytulając mnie mocno do siebie.
-Dobra,nie rozczulajmy się tak. Dam sobie radę. Ważniejszy jest teraz Stefan.-Powiedziałam.-Powiedz lepiej, czy Bonnie wie coś na temat tej księgi?
-Chodź my pensjonatu. Czekają na nas,tam dowiemy się czegoś.
-Poczekaj chwilę muszę doprowadzić się do porządku.
W wampirzym tempie wzięłam prysznic i przebrałam się w czysty T-shirt i granatowe rurki. Po chwili mogłyśmy już iść.
Gdy dotarłyśmy na miejsce w salonie czekali na nas Bonnie,Jeremy i Damon. Ucieszyłam się na widok przyjaciół. Bonnie powiedziała wszystko co wie o księdze.
-Babcia mówi,że to jedna z najstarszych ksiąg czarownic Bennett. Jednak zaginęła setki lat temu. Jak widać Katherina ją wywęszyła.-Dziewczyna zaśmiała się.
Uznaliśmy,że nie mamy czasu na szukanie Katheriny. Mogło by to zająć wieki. Kto,jak kto ale ona potrafi się ukrywać. Długo siedzieliśmy i rozmawialiśmy o tym,jak uwolnić Stefana. Sytuacja nie była łatwa. Ostatecznie uznaliśmy,że ja i Damon zakradniemy się do domu pierwotnych. Elena będzie czekała na nas w wozie,a Bonnie i Jeremy zorganizują krew. Po ułożeniu planu wyszliśmy z budynku.
Był już zachód słońca. A my znajdowaliśmy się w lesie przy domu pierwotnych. Zauważyliśmy, jak Kol i Rebekah wychodzą,szybko oddalając się.
-Najprawdopodobniej w domu został tylko nasza hybryda. Każdy wie co ma robić. Ruszajmy,to nasza jedyna szansa.-Powiedział Damon.
Gdy znajdowaliśmy się w środku moje serce waliło jak oszalałe. Wiedziałam,że jak tylko Klaus zorientuje się,że jesteśmy w środku,to wyrwie nam serca. Najszybciej jak się tylko dało znaleźliśmy przyjaciela. Pokój, w którym się znajdował był duży,miał szare ściany,małe okienko i tylko dwa krzesła. Z sufitu wystawały haki i łańcuchy. Pokój nie należał do przytulnych.
Stefan,był przywiązany łańcuchem do ściany. Było widać jak bardzo jest wyczerpany. Gdy uwolniliśmy go ledwo trzymał się na nogach. Damon pomagał bratu iść w stronę wyjścia. Znajdując się już przy drzwiach,na drodze stanął nam Niklaus we własnej osobie.
Patrzył na nas wściekłym,zimnym wzrokiem. W ręku ściskał drewniany kołek. Jednak nic nie mówił,po prostu stał i się przyglądał.
Jednym okiem spojrzałam na Stefana,ledwo stał. Ostatkiem sił trzymał się Damona.
Nagle pierwotny warknął,wystawił kły i ruszył w naszą stronę. Wziął zamach i chciał wbić kołek w serce Stefana. W tej samem chwili,nie wiedząc czemu stanęłam mu na drodze. Chroniąc przyjaciela przed śmiertelnym ciosem. Nie mogłam dopuścić do tego aby Stefan zginął.
Pierwotny wampir zatrzymał się tuż przede mną.
To już koniec pomyślałam. Ze strachu, serce waliło mi jak klapa od śmietnika. Jednak on spojrzał tylko w moje oczy,uśmiechnął się szelmowsko,po czym odszedł.
Nie wiele myśląc uciekliśmy najszybciej jak się dało. W samochodzie czekała zniecierpliwiona Elena. Podczas drogi powrotnej Stefan wypił krew i poczuł się lepiej.
-Dziękuję. Dziękuję Wam bardzo,nie wiem ile jeszcze bym wytrzymał.-Powiedział Stefan,przerywając panującą ciszę.
-Przyjaciele powinni sobie pomagać.-Powiedziałam uśmiechając się pogodnie.
-Pamiętaj bracie,jedyną osobą,która może Cię zabić jestem Ja.-Powiedział Damon,uśmiechając się zawadiacko do brata.
-Tak,pamiętam.-Odpowiedział mu Stefan.
W pensjonacie Damon nalał wszystkim burbon,wznosząc toast.
-Za przyjaciół!-Krzyknął.
-Za naszą przyjaźń.-Dodała Elena.
-Za powrót Stefana.-Dodałam.
Przechyliłam szklankę,wypijając zawartość jednym łykiem. Poczułam jak alkohol uderza mi do głowy. Było to miłe uczucie.
-To może zadzwonię po dziewczyny i uczcimy powrót Stefana.-Powiedział Damon i spojrzał na swoją dziewczynę.
-W takim razie będę spała poza domem.-Powiedziała brunetka,kierując się w stronę wyjścia.
-Żartowałem.-Powiedział Damon,zatrzymując dziewczynę.
Gdyby nie to,że Damon jest po uszy zakochany w Elenie,a ona w nim,najprawdopodobniej zadzwoniłby po dziewczyny. Pomyślałam uśmiechając się pod nosem.
-Muszę już iść,bawcie się dobrze.-Powiedziałam wychodząc.

Wracając do domu myślałam,o tym co wydarzyło się w ciągu ostatnich dni. Doszłam do wniosku,że muszę odpocząć. Wyjechać gdzieś na kilka dni. Gdzieś gdzie nie będzie wampirów,wilkołaków,hybryd,czarownic i żadnych innych istot nadprzyrodzonych. Gdzieś,gdzie nikt nie będzie wiedział czym jestem i będę mogła naprawdę odpocząć. Tylko gdzie? Wtedy dostałam olśnienia. Pojadę do taty na kilka dni. Tata mieszka na wsi,ma tam małe ranczo. Konie,pola,łąki i te sprawy. To jest to,pomyślałam.

Gdy dotarłam do domu,mamy jeszcze nie było. Postanowiłam poczekać,aż wróci i powiedzieć jej o moich planach. Rozłożyłam się na kanapie i zaczęłam rozwiązywać krzyżówki. Po jakimś czasie usłyszałam zbliżające się kroki i poczułam zapach mamy. Uśmiechnęłam się do siebie. Dobrze jest mieć takie zdolności,nie trzeba iść i sprawdzać kto stoi pod drzwiami.
-Caroline,Ty jeszcze nie śpisz?Jest bardzo późno.-Powiedziała mama,widząc mnie na kanapie.
-Tak,wiem mamo. Czekam na Ciebie. Chciałabym Ci coś powiedzieć.
-Coś się stało? Wiesz,że zawsze możesz mi się wygadać.
-Wiem,dziękuję.-Poczułam jak łzy napływają mi do oczu.-Tyler mnie zdradził mamo. Po tym wszystkim co dla niego zrobiłam. Po tym jak mu pomagałam przejść przez to wszystko. A on mnie zdradził! I to z kim,z tą flądrą Hayley!
Po wygadaniu się mamię zrobiło mi się odrobinę lżej.
-Przykro mi skarbie.-Mama przytuliła mnie,głaszcząc po głowie.-Na pewno znajdziesz kogoś,kto będzie kochał Cię ponad wszystko. Jesteś mądra,piękna i młoda. Masz przed sobą całą wieczność.-Powiedziałam,uśmiechając się.
-Masz rację. Dziękuję Ci. Chciałam Ci jeszcze coś powiedzieć. Postanowiłam wyjechać do taty na kilka dni. Muszę odpocząć i poukładać sobie wszystko. Chyba nie masz nic przeciwko?-Spojrzałam na mamę.
-Oczywiście,że nie mam. Jedź na pewno dobrze Ci to zrobi. Odpoczniesz,zregenerujesz siły i wrócisz.
-Tak,na pewno tak się stanie. A teraz idę już spać. Muszę rano wstać i się spakować. Dobranoc mamusiu.
-Dobranoc córeczko. Kocham Cię.
Po rozmowie z mamą poszłam do pokoju. Już nie czułam takiego smutku. Wyjęłam walizkę i usiadłam na łóżku. Uznałam,że jestem zbyt zmęczona aby dzisiaj się pakować Wzięłam koszulkę,spodenki i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się do snu.
Wskoczyłam na łóżko,kładąc głowę na moim ulubionym jasieczku. Zastanawiałam się dlaczego Klaus mnie dzisiaj nie zabił. Dlaczego tak po prostu pozwolił nam odejść. Przecież nie daliśmy mu księgi z zaklęciem,na którym tak mu zależy. Co kombinuje teraz,on nie odpuszcza tak po prostu.
Nie wiedząc kiedy odpłynęłam we śnie.

***********************************************************************************
Dziękuję za komentarze!! Cieszę się,że czytacie moje wypociny. :P
Mam nadzieję,że ten rozdział zachęci Was i zajrzycie do mnie jeszcze.
Pozdrawiam Was serdecznie :)


wtorek, 13 sierpnia 2013

IV JAK ON MÓGŁ


Tak jak obiecałam,dodaje kolejny rozdział.

                                   IV JAK ON MÓGŁ
Gdy wstałam niebo było zachmurzone. Zegar na stoliku wskazywał 9:00. Dziwne myśli ogarniały moją głowę. Byłam przekonana,że dzisiejszego dnia coś się wydarzy. Coś co na pewno nie będzie miłe. Po kilku minutach byłam już w łazience. Po wyjściu, ubrałam się w zieloną sukienkę i zrobiłam delikatny makijaż. Schodząc na dół modliłam się aby w lodówce była jakaś torebka z krwią. Ku mojemu zdziwieniu była i to nie jedna. Kochana mama pomyślałam.
Po wypiciu szklanki z czerwonym napojem,usiadłam na kanapie w salonie. Pstrykając pilotem szukałam czegoś,co mogłabym obejrzeć w TV. Jednak nic nie przykuło mojej uwagi. Postanowiłam wiec zadzwonić do Tylera. Jednak nie odbierał telefonu. Po dłuższym namyśle,uznałam że pojadę do niego z niezapowiedzianą wizytą. Szybko wzięłam torebkę,telefon,oraz klucze i wyszłam.Nie mogłam się doczekać kiedy wpadniemy sobie w ramiona,obdarzając się gorącymi pocałunkami.
Droga zajęła mi 10 minut. Pod domem Tylera stało jego auto,więc był w domu. Po cichu weszłam do środka. Na dole nie było nikogo.
-Tyler,jesteś w domu?!-Zawołałam. Ale nie uzyskałam odpowiedzi. Usłyszałam jakieś dźwięki,dobiegały z sąsiedniego pokoju. Postanowiłam to sprawdzić. Podeszłam do drzwi otwierając je powoli. To co zobaczyłam było jak uderzenie pioruna.
Tyler i jego nowa przyjaciółka Hayley zabawiali się w łóżku. Wściekła,wpadłam z krzykiem do pokoju. Miałam ochotę wyrwać im serca. Powstrzymałam się w ostatniej chwili,uznając że nie są tego warci.
-Caroline,to nie tak jak myślisz!-Krzyknął Tyler.-Ja Ci to wszystko wytłumaczę!
-Nie chcę słuchać Twoich żałosnych tłumaczeń,i nie chcę Cię widzieć!-Krzyknęłam wybiegając z domu.
Gdy tylko wsiadłam do samochodu poczułam jak łzy płynął po policzkach. Byłam zrozpaczona,wściekła i zawiedziona. Miłość mojego życia,teraz już była miłość złamała mi serce.
Miałam ochotę iść i wbić swoje kły pierwszej,lepszej,napotkanej osobie. Pijąc jej krew aż umrze. Jednak coś we mnie,nie pozwalało mi tego zrobić. Mimo mojej wampirzej naturze nie mogłam zrobić tego żadnemu człowiekowi.
Ostatnio między nami nie było dobrze. Ale jak można zdecydować o zakończeniu związku,zdradzając? Czułam złość,jednak oprócz jej,czułam wewnętrzną ulgę. Może mi i Tyler`owi nie było pisane. Może lepiej,że nasze rozstanie nadeszło teraz,a nie za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat.
 Wiem jednak,że gdzieś tam,czeka na mnie ten jedyny.-Gadałam sama do siebie,jak jakaś wariatka.
Postanowiłam się napić. Zatopić wszystkie swoje smutki w alkoholu. Wiedząc,że to i tak nie pomoże na długo,tylko w ostateczności doprowadzi do bólu glowy,postanowiłam zaryzykować. Odpaliłam silnik i pojechałam do Grill'a.
Wchodząc do środka czułam  zapach alkoholu,unosił się w całym budynku. Spojrzałam na bar,na moje szczęście nie było Matta w pracy. Nie chciałam aby widział mnie w takim stanie.
-Whisky,proszę.-Powiedziałam do barmana.Chłopak nic nie mówiąc nalał mi podwójną whisky.-Na koszt firmy.-Powiedział.
-Dzięki.Wzięłam szklankę i poszłam do stolika w kącie. Muszę wyglądać naprawdę strasznie,skoro barman lituje się i daje mi drinka za darmo.Byłam już po kilku drinkach,gdy zadzwonił telefon.-Halo.-Powiedziałam. Poczułam,że mój język powoli odmawia mi posłuszeństwa.-Caroline,tu Elena. Wszystko w porządku ?Chciałam Ci tylko powiedzieć,że już wracamy.-OK. Zobaczymy się jutro,jestem trochę zajęta.-Powiedziałam i rozłączyłam się.Już miałam wstawać,kiedy usłyszałam znajomy głos. To był Klaus.-Witaj Caroline.-Powiedział delikatnym głosem.-Słyszałem,że byłaś u mnie pod domem. Chciałem przeprosić Cię za Kola. Jest bardzo porywczy.-Och tak,bardzo-Przyznałam.-Ale u Was w rodzinie to chyba wszyscy tak mają.
Czekałam,aż pierwotny wyrwie mi serce ze złości. Jednak na jego twarzy nie było widać gniewu. Przyglądał mi się uważnie,delikatnie uśmiechając się.
-Pewnie chcieliście się dowiedzieć,co ze Stefanem. Więc,powiem Ci że żyje,i oddam Wam go gdy tylko dostarczycie mi księgę.-Powiedział,uśmiechając się.-Dziękuję za informację. Teraz jednak muszę już iść.-Powiedziałam,kierując się w stronę wyjścia.Nagle poczułam jak nogi uginają się pode mną. Zatrzymałam się na  chwilę  łapiąc pion,po czym ruszyłam dalej. Gdy znalazłam się przy samochodzie,poczułam powiew wiatru.-Pozwól,że Cię odwiozę.-Odezwał się Klaus,tuż za moimi plecami.-Dziękuję,ale poradzę sobie sama.-Powiedziałam,starając się zabrzmieć groźnie. Chociaż ciężko mi się rozmawiało i musiało brzmieć to jak jeden wielki bełkot.
-Przykro mi,ale nie mogę pozwolić abyś prowadziła w takim stanie Caroline. Mogłabyś zrobić komuś krzywdę.
W mgnieniu oka zabrał mi kluczyki,otwierając drzwi od strony pasażera. Uśmiechając się szeroko,pokazał mi abym wsiadała. Nigdy wcześniej nie widziałam Klausa uśmiechającego się tak pogodnie. Nie wiedziałam nawet,że ma tak cudowny uśmiech, i tak niebieskie oczy. Z lekkim strachem wsiadłam do samochodu. Całą drogę milczeliśmy. Gdy dojechaliśmy,Klaus otworzył mi drzwi,pomagając wysiąść. Facet ma klase pomyślałam.
-Dobranoc Caroline.-Powiedział.Czułam jak  wzrokiem odprowadza mnie w stronę domu. Gdy otworzyłam drzwi,odwróciłam się,ale jego już tam nie było. Weszłam po cichu do środka. Mama już spała. Gdy dotarłam do pokoju padłam na łóżko.  Byłam zmęczona,pijana i zraniona. Leżąc na łóżku długo nie mogłam zasnąć. Myślałam o tym co zrobił mi Tyler,jak i o miłym uśmiechu Klausa. W dodatku bardzo kręciło mi się w głowie,co utrudniało zaśnięcie. Nie pamiętam  kiedy i jak zasnęłam.

III MISJA ZWIADOWCZA


III MISJA ZWIADOWCZA

Postanowiłam pojechać pod rezydencję pierwotnych i rozejrzeć się. Liczyłam na to,że zobaczę Stefana. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam przed siebie.
 Droga prowadziła przez las,a na końcu której znajdowała się rezydencja Mikaelson`ów. Była to największa i najpiękniejsza rezydencja w mieście. Był tam piękny,duży ogród z mnóstwem kwiatów i drzew.Posiadłość jak z bajki.
Tylko zamiast rodziny królewskiej,mieszkała tam rodzina najstarszych, i najbardziej przerażających,krwiożerczych wampirów.
Gdy dojeżdżałam na miejsce ogarną mnie przeraźliwy strach.
Wiał silny wiatr,a sowy pohukiwały. Co powodowało,że zaczynałam się bać coraz bardziej. Nie wiedziałam,czego mam się spodziewać. Odwagi dodawała mi myśl,o uwięzionym i cierpiącym  przyjacielu. Najciszej jak potrafiłam podeszłam do okna salonu. Wspięłam się na palce i zajrzałam do środka. Jednak nikogo tam nie widziałam. W środku było zupełnie ciemno i cicho.
Nagle poczułam silny uścisk za ramię. Odwróciłam się. Za moimi plecami stał Kol. Patrzył na mnie wściekłym wzrokiem.
Widziałam człowieka,może czwarty raz na oczy,a już go nie cierpiałam.
-Czego tu szukasz?!!-Krzykną nagle. Ściskając jeszcze mocniej.
Usłyszałam,jak trzaskają mi kości,a tętno znacznie przyśpieszyło.
-Chciałam tylko sprawdzić co ze Stefanem. Czy jeszcze żyje?-Wydukałam z trudem.
 Ból ręki stawał się silniejszy. A Kol ściskał jeszcze mocniej.
-Jeszcze. A jak długo zależy od Was. Mój brat uważa,że nie zostawicie Stefana. Ja jednak bym go nie ratował. Nie widzę potrzeby.
-Od nas?-Zapytałam zdziwiona,a zarazem przerażona.-Wyobrażałam sobie,w jakim strasznym stanie jest Stefan. Jak bardzo musi być wyczerpany i obolały.
-Tak. Niklaus chce coś,co ukradła mu Katherina. A wy chcąc uratować Stefana,przyniesiecie mu to.-Dodał,śmiejąc się przy tym głośno.
Kol miał rację. Nie zostawimy przyjaciela w ich rękach. Zrobimy wszystko aby go uwolnić.
-Więc,co jest takie cenne,bez czego Klaus nie może żyć? Czemu sam nie może zdobyć tego? Potrafi tylko wysługiwać sie innymi. Za kogo on sie uważa!
-To księga,w której jest zaklęcie. Dzięki niemu mój brat mógłby tworzyć swoich mieszańców,bez krwi Eleny. Od kiedy Elena stała się wampirem,Klaus jest wściekły,nie mogąc tworzyć swojej armi.-Kol zamilkł na chwilę,wyraźnie myślał nad czymś.
-W sumie też bym był zły. Gdyby jakaś banda zasmarkanych wampirków pokrzyżowała mi plany.-Dodał po chwili.
-A teraz wynoś się stąd!-Krzykną i rzucił mną o drzewo.
Uderzenie było bardzo silne. A drzewo złamało sie jak zapałka,opadając na ziemię. Poczułam straszny ból. Jedna gałąź przebiła mi udo. Wyciągnęłam ją,ciesząc się,że rany u wamirów szybko się goją.
Kiedy się podniosłam Kola już nie było. W salonie zapaliło się swiatło. Postanowiłam zajrzeć jeszcze raz. Tym razem miałam więcej szczęścia. W salonie na ogromnej kanapie siedział Klaus. W ręku trzymał szklankę z krwią.
Był czymś bardzo zdenerwowany.
Po chwili w salonie obok brata pojawił się Kol. Mężczyźni rozmawiali o czymś. Jedak musieli używać jakiegoś innego języka,gdyż nie zrozumiałam ani słowa.
Sądząc po reakcji Klausa rozmowa nie była miła. Wściekł się tak bardzo,że mało brakowało a wyrwałby bratu serce z piersi.
 Na szczęście,pojawiła się Rebekah i uspokoiła brata.
 Ja natomiast szybko wsiadłam do samochodu i odjechałam. Gdy byłam już w domu zadzwoniłam do Eleny i opowiedziałam  czego się dowiedziałam i jak potraktował mnie Kol.
Miałam ochotę skopać mu tyłek. Jednak wiedziałam,że jest za silny dla mnie. Mógłby wyrwać mi serce bez mrugnięcia okiem.
-Dzięki za informację. Jedziemy właśnie po Bonnie i Jeremiego. Uważaj na siebie proszę. Pa.
Spojrzałam na zegar,pokazywał 2:30. Byłam bardzo zmęczona.
Wzięłam szybki prysznic,przebrałam się i położyłam się spać.
Długo czekałam na sen. Kręciłam się z boku,na bok. Przed oczami ciągle miałam wściekłą twarz pierwotnego wampira. Jego wyraz twarzy,oraz słowa które powiedział nie dawały mi zasnąć.

*********************************************************************************

W związku z tym,że ten rozdział wyszedł mi jakiś krótki,postaram się jeszcze dziś dodać kolejny. Mam nadzieję,że się Wam podobało. Pozdrawiam :-)

niedziela, 11 sierpnia 2013

II WRÓCILI

Witam. Dziękuje za wszystkie wasze komentarze. Wiele one dla mnie znaczą. Obiecuję poprawę. :-)
Zapraszam na kolejny rozdział.Mam nadzieję,że również się Wam spodoba.

                                                   II WRÓCILI

Błyskawicznie zatrzymałam auto patrząc w strone dziewczyny.
-Co się stało?
-Widziałam Kola,stał tam,za drzewem.
-To nie możliwe,przecież rodzina pierwotnych wyjechała.
-Wiem,ale jestem pwena w 100%,że Kol tam stał.
Popatrzyłam na przyjaciółkę ,która była tak pewna tego co widziała,że obleciał mnie strach na samą myśl o tym,że oni znowu wrócili. Gdy dojechałyśmy do pensjonatu Damona jeszcze nie było. Weszłyśmy do środka,rozsiadając się na brązowej,skórzanej kanapie.Po krótkiej chwili pojawił się Damon. We włosach miał liście,a jego czarna kórtka była cała w błocie. Nie mogąc się powstrzymać wybuchłam głośnym śmiechem.
-Co Ci się stało?-Zapytała Elena gdy zobaczyła swojego chłopaka w takim stanie.
-Spotkałem Rebekah Mikaelson we własnej osobie,więc postanowiłem skorzystać z okazji i dowiedzieć się czegoś. Jednak jak widać niczego się nie dowiedzałem. A wy jak,wiecie coś?
-Więc oni wrócili.-Wydukała z przerażeniem Elena.-Widziałam Kola.
-Jednak nie wiemy czy wrócili wszyscy,czy tylko ta dwójka,i nie wiemy po co.-Powiedziałam.
-Nie wiemy też gdzie jest mój brat,i czy wogóle jeszcze żyje.
-Musimy go znaleść.-Powiedziała Elena,ze łzami w oczach.-Znaleść i przyprowadzić do domu.
-Mam pomysł.-Powiedziałam,wyjmując telefon z kieszeni.-Zadzwonię do Tylera. Może on coś wie,w końcu był kiedyś przywiązany do Klausa.
Po kilku sygnałach Tyler odebrał telefon.
-Cześć kochanie,wróciłeś już do domu?-Spytałam.-I jak mecz kto wygrał?
-Cześć,tak wróciłem przed chwilą,oczywiście my wygraliśmy,nie mieli żadnych szans.
-To świetnie,a wiesz może co ma w planach Klaus?Widzieliśmy dzisiaj Kola i Rebekah w mieście.
-Słyszałem tylko,że złapał jakiegoś wampira,a jego czarownica tortutuje go próbując dowiedzieć sie gdzie jest Katherina.Podobno ma ona coś,co bardzo chce mieć Klaus.
-Dziekuję,bardzo nam pomogłeś.Do zobaczenia później.-Powiedziałam i rozłączyłam się.
-Słyszeliście,więc nie muszę nic powtarzać. Tym złapanym wampirem jest na pewno Stefan. Trzeba dowiedzieć się co ma Katherina. A to jest zadanie dla Ciebie Damon.-Powiedziałam patrząc na wampira.
Damon szybko chwycił telefon do ręki,i po 2 sygnałach odezwała się wampirzyca.
-Damon,co za niespodzianka. Stęskniłeś się za mną?
-Oczywiście,że nie.Jesteś trochę za stara dla mnie.Ale chciałbym się dowiedzieć co masz takiego? Co Klaus tak bardzo pragnie dostać?
-Och,widzę że wieści szybko się roznoszą. Czyżby nasza hybryda mocno się wściekła?-Powiedzała drwiącym głosem.
-Wydaje mi się,że bardzo. A przynajmniej na tyle,aby uwięzić Stefana i torturować go.
-Przykro mi.-Zaśmiała się.-Ale nie mogę Wam pomóc. Muszę dbać o siebie,wiesz jak to jest.
Nie mówiąc już nic więcej,rozłączyła się.
-Katherina nie pomoże nam. Nie mamy wyjścia musimy przerwać wakacje Bonnie i Jeremiemu. Potrzebna nam czarownica. Może ona będzie w stanie namierzyć Katherine. A wtedy pojadę do niej i wyciągnę informacje. Po dobroci lub siłą.-Powiedział Damon,uśmiechając się pod nosem.
Spojrzałam na zegarek,była już 23:00.
-Muszę już iść. Widzimy się jutro.-Powiedziałam,otwierając drzwi.
Gdy wyszłam na podwórko,niebo było ciemne. Łzy smutku i bezradności same napływały mi do oczu. Biedny Stefan,pomyślałam o przyjacielu. Nawet nie wiem czy jeszcze żyje.

czwartek, 8 sierpnia 2013

I Z POZORU SPOKOJNA NOC


                                              I   Z POZORU SPOKOJNA NOC
Był piękny wiosenny wieczór dlatego razem z Eleną postanowiłyśmy wybrać się na polowanie do lasu.Wszyscy robimy tak od pewnego czasu, gdyż krew w szpitalu w Mystic Falls jak i w innych w pobliżu była bardziej strzeżona, a pracownikom podawana werbena.
Usłyszałam pukanie do drzwi,w wampirzym tępie zeszłam na dół otwierając je.To była Elena.
-Cześć-powiedzała z uśmiechem na twarzy.
-Hej,gotowa na małe polowanko?
-Z Tobą zawszs,chociaż szczerze mówiąc mam już dosyć tej zwierzęcej krwi,jednak mus to mus.
-To, w którym lesie będziemy dzisiaj ganiały się za króliczkami?-zapytałam śmiejąc się.
-Może w tym koło starego  cmentarza,przy okazji odwiedziłabym grób rodziców.
-Ok.
Szłyśmy powoli ciesząc się piękną i spokojną nocą.Na niebie nie było dzisiaj żadnej chmurki,widać było wszystkie gwiazdy,a wiatr delikatnie poruszał gałęziami drzew.Była to jedna z przepięknych nocy,którymi było dane nam się ostatnio rozkoszować.Kiedy Klaus i jego rodzina wyjechali z miasteczka było tu naprawdę spokojne i miło.
Gdy poczułyśmy się już najedzone uznałyśmy, że  pójdziemy do baru.Kiedy dotarłyśmy prawie na miejsce,zadzwonił mój telefon.
Wyjełam go z kieszeni,szybko odbierając.
-Caroline,jest z Tobą Elena?-usłyszałam głos zdenerwowanego Damona.
-Tak jest,czy coś się stało?-szybko zapytałam.
-Tego jeszcze nie wiem,przyjdzcie szybko do pensjonatu.-powiedzał i sie rozłączył.
Elena spojrzała na mnie przerażonym,a zarazem pytającym wzrokiem.Nic nie mówiąc wzięłyśmy się za ręce,używając wampirzych przywilejów ruszyłyśmy do pensjonatu Salvatorów.Po minucie byłyśmy już na miejscu,Damon czekał na nas w drzwiach.
-Dłużej się nie dało-powiedzał wpuszczając nas do środka.
-Daruj sobie Damon,lepiej powiedz co się stało przez telefon wydawałeś się być zdenerwowany.
-Ja zdenerwowany,ja nigdy nie jestem zdenerwowany,chyba coś z Tobą nie tak blondyno.
-Dosyć!!-wrzasnęła Elena.-Czy wy chociaż przez chwilę możecie przestać zachowywać jak dzieci?!
Oboje przenieśliśmy wzrok na Elene,która aż kipiała ze złości.
-Oczywiście,że mógłbym przestać ale nie jestem pewny czy blo...
-Stop!-Elena przerwała mu w połowie zdania-nie chcę tego dłużej słuchać,lepiej powiedz co się stało.
Patrzyłam na przyjaciółkę nie poznając jej,nigdy wcześniej nie widzałam żeby aż tak sie denerwowała.Pewnie to ta zwierzęca dieta tak na nią wpływa,pomyślałam uśmiechając się sama do śiebie.
-Ach,no tak-zaczął powoli Damon.-Więc chodzi o Stefana,a mianowicie o to że nigdzie go nie ma.Wyszedł na polowanie 2 godziny temu i jeszcze nie wrócił,a jak dobrze wiemy on tyle czasu nie poluje.Coś się stało, braterska intuicja mi to mówi.
-A dzwoniłeś do niego?-Zapytałam
-Nie wiesz nie dzwoniłem,aż taki głupi nie jestem jak Ci sie wydaje.Stefan nie odbiera telefonu,jak jesteś taka mądra sama zadzwoń a się przekonasz.
Jejku jak ja go nie cierpię.Co Elena wogóle w nim widzi.Zarozumiały typek ,co myśli że wszystko wie najlepiej.
-Dobrze-odezwała się Elena.-Więc pójdziemy go poszukać.Ja i Caroline sprawdzimy centrum miasta i zajrzymy do Mystic Grill.A Ty sprawdzisz pobliskie lasy.Widzimy się tu z powrotem za godzine.
Nie mówiąc nic już więcej wyszliśmy na poszukiwania Stefana.
Przeszukałyśmy całe miasto wzdłuż i wszerz,jednak nigdzie nie było nawet śladu pozwalającego stwierdzić że Stefan tu był.Nikt też go dzisiaj nie widział.Byłyśmy już tak zmęczone że do Grilla pojechałyśmy moim samochodem.Wchodząc do środka miałysmy nadzieje,że on tam jest.Jednak rozczarowałyśmy się bardzo gdyż Matt powiedzał,że dzisiaj go tu nie było.
-W tak razie nalej nam wodki z colą-powiedzałam.
-A dlaczego szukacie Stefana,coś się stało?-Zapytał Matt stawiając przed nami szklanki.
-Nigdzie go nie ma i nikt go dzisiaj nie widział-powiedzała smutno Elena.-jedyna nadzieja że Damon się czegoś dowiedzał.
-Jeżeli coś będę wiedzał to dam wam znać,a teraz sorry ale muszę wracać do pracy.
Wypiłyśmy drinki i ruszyłyśmy w strone samochodu.Droga do pensjonatu braci Salvatore dłużyła się jak nigdy,jechałyśmy w kompletnej ciszy, każda z nas była myślami gdzieś daleko.Z myśli wyrwał mnie krzyk Eleny.
-Stój!!-krzyknęła