piątek, 29 listopada 2013

XIII DLACZEGO ZAWSZE JA?

                             XIII  DLACZEGO ZAWSZE JA?

Obudziło mnie słońce, które dzisiaj świeciło mocniej niż zwykle. Właśnie przeciągałam się na łóżku, gdy usłyszałam lekkie stukanie w szybę. Podeszłam sprawdzić co się dzieje. Na dole stał Nate i rzucał kamykami w moje okno.
- Caroline, spotkajmy się w starej stodole za 30 min.- Powiedział, po czym odjechał na swoim motorze.
Szybko pobiegłam do łazienki, aby rozpocząć poranną toaletę. Założyłam zielone spodenki, białą koszulkę, przeczesałam włosy i wyszłam na spotkanie.
Postanowiłam, że pójdę pieszo. W taką pogodę, aż chciało się chodzić na spacery. Gdy tylko minęłam wszystkie domy, użyłam wampirzej prędkości aby poczuć wiatr we włosach. Po chwili stałam już na łące, przed starym sypiącym się budynkiem.
- Nate, już jestem!- Krzyknęłam, jednak nikt mi nie odpowiedział.
Postanowiłam wejść do środka i zaczekać na niego. W stodole nie było zbyt przyjemnie. Resztki siana, stare zardzewiałe łańcuchy i myszy. Nic romantycznego. W dodatku z każdym podmuchem wiatru, ściany kiwały się na boki przeraźliwie skrzypiąc. To wszystko przypominało scenę z horroru.
Nagle poczułam silne ukłucie i ból w plecach. Bezwładna padłam na ziemię. To była werbena i to w bardzo dużej ilości. Po chwili ktoś wlókł mnie po ziemi i unieruchamiał za pomocą łańcucha. Przerażona uniosłam głowę i zobaczyłam Nate'a.
- Co robisz?- Spytałam. Byłam zdezorientowana, nie wiedziałam co się dzieje.- Zwariowałeś, to nie jest śmieszne!! Chcesz mnie zabić?!
- Wszystko w swoim czasie. Najpierw musisz mi coś powiedzieć.
Byłam przerażona, nie mogłam się ruszać i wszystko mnie bolało. Nate wyjął nóż z kieszeni, wbił go w mój brzuch i przekręcił. Poczułam straszny ból, zaczęłam krzyczeć i błagać aby tego nie robił. Byłam zbyt słaba aby zrobić cokolwiek. Wtedy chłopak wyciągnął nóż, po czym wbił ponownie z jeszcze większą siłą. Powtórzył to jeszcze kilka razy. Moja biała koszulka zmieniła kolor na czerwony. Krew była wszędzie, ciekła po moich nogach aż na ziemię. Łzy płynęły mi po policzkach, niczym strumień. Ból, który mi towarzyszył był nie do opisania.
- Czego chcesz?!!- Krzyknęłam ze łzami w oczach.
- Katherina, chce się dowiedzieć gdzie jest księga.
- Katherina?
Uniosłam głowę i spojrzałam na Nate'a. Wiedziałam już dlaczego tak szybko wyzdrowiał i dlaczego się tak zachowuje. Był pod wpływem hipnozy. Nie patrzył mi w oczy, więc nie mogłam go zahipnotyzować ponownie.
- Kiedy ja nie mam tej księgi. Wypuść mnie proszę, to bardzo boli. Nie jesteś sobą, pomogę Ci.
- Przykro mi, ale nie mogę. Powiedz mi gdzie jest księga, a skrócę Twoje cierpienie.
Twarz chłopaka była bez wyrazu, bez żadnych skrupułów był gotów mnie zabić. W jego oczach nie było widać nic prócz złości. Po moim dawnym adoratorze nie było widać 'śladu'.
- Nic Ci nie powiem!
- W takim razie, pobawimy się jeszcze trochę.- Chłopak zaśmiał się szyderczo.
Dostałam kolejny zastrzyk z werbeny i osłabłam jeszcze bardziej. Zobaczyłam tylko jak Nate chwyta nóż, po czym znowu poczułam ten silny ból. Krew lała się coraz bardziej, a ja nie mogłam nic zrobić. Mogłam jedynie czekać na to co się jeszcze wydarzy.
- Księga jest w Mystic Falls. Mają ją Damon i Stefan.- Powiedziałam ostatkiem sił.
- Widzisz. Można było tak od razu.
- Czy teraz już mnie wypuścisz?- Spojrzałam na chłopaka, błagającym wzrokiem.
- Przykro mi, nie mogę. Muszę Cię zabić.
Usłyszawszy te słowa próbowałam się uwolnić. Szarpałam łańcuchy jednak byłam zbyt słaba. Nie chciałam tak zginąć, jednak nic nie mogła zrobić. Pozostało mi tylko pogodzić się ze śmiercią.
Nate wyją drewniany kołek i zbliżył się do mnie. Nie mogłam i nie chciałam na to patrzeć. Zamknęłam oczy i modliłam się aby dobrze trafił. Chciałam, żeby to się szybko skończyło. Wtedy usłyszałam głośny huk. Podniosłam głowę i zobaczyłam Klausa. Był wściekły jak nigdy. Złapał chłopaka i już miał wgryźć się w jego szyję gdy...
- Nie, on jest pod wpływem Katheriny!- Krzyknęłam i straciłam przytomność.
Gdy się ocknęłam, było już ciemno. Moja głowa leżała na nogach Klausa, a on karmił mnie swoją krwią. Obok tliło się ognisko. Scena niczym z filmu, nie licząc tego jak beznadziejnie się czułam i wyglądałam.
- Pij Caroline.-Szepną.
Nie miałam siły się kłócić. Chwyciłam jego rękę i wbiłam zęby w nadgarstek. Piłam, aż poczułam się lepiej. Cieszyłam się, że żyję i nie przeszkadzało mi towarzystwo pierwotnego. Wręcz przeciwnie, zawdzięczałam mu życie, gdyby nie on byłoby już po mnie. Po raz kolejny uratował mnie z opresji, niczym rycerz lub prywatny niezawodny ochroniarz.
- Dziękuję.- Powiedziałam podnosząc się i siadając.
- Jak się czujesz?- Zapytał, wyraźnie zmartwiony.
- Już w porządku, uratowałeś mi życie. Dziękuję Ci. A gdzie jest Nate?
- To ja Ci ratuje tyłek, a Ty się pytasz o tego chłoptasia?- Zaśmiał się. - Zahipnotyzowałem go i wysłałem do domu. Nie zrobiłem nic złego, tak jak chciałaś. Chociaż miałem ochotę skręcić mu kark. Ten dzieciak bardzo mnie wkurzył, nawet jeśli nie wiedział co robił.
Uśmiechnęłam się w podziękowaniu, nie miałam siły dyskutować.
- Jak mnie w ogóle znalazłeś?
- Martwiłem się. Nigdzie Cię nie było. Wtedy jeden z pracowników powiedział, że widział jak szłaś w stronę stodoły. Robiło się późno, postanowiłem to sprawdzić. Przyciągasz kłopoty jak mało kto.
- Tak, właśnie zauważyłam.- Zaśmiałam się.
- Czego on właściwie chciał?
- To nie on. To Katherina, chciała wiedzieć gdzie jest księga.
- Księga?
- Tak, ta co ją chcesz odzyskać. Stefan i Damon zabrali ją Katherinie. Chcieliśmy dać ją Tobie, żebyś dał nam spokój.
Klaus nic nie mówił, tylko przyglądał mi się uważnie. Po chwili zorientowałam się, że nie mam na sobie koszulki. Siedziałam w samym staniku. Szybko zakryłam się rękoma lekko rumieniąc się. Wampir uśmiechną się tylko, po czym zdjął swoją koszulkę i podał mi.
- Dzięki. Możemy już wracać do domu?
- Oczywiście, jeśli chcesz.
Wstałam i poczułam, że kręci mi się w głowie. Ledwo utrzymałam się na nogach. Klaus natychmiast znalazł się obok, wziął mnie na ręce i w wampirzym tempie zaniósł do domu. Postawił mnie dopiero gdy byliśmy pod drzwiami.
- Mogę Cię prosić, abyś nic nie mówił tacie? Nie chcę aby się martwił. A koszulkę oddam Ci gdy tylko ją wypiorę. Dobranoc.
- Więc jest jeszcze szansa, że spotkamy się jeszcze. Dobranoc Caroline.- Klaus uśmiechną się i odszedł.
Ten dzień był dla mnie koszmarny. Miałam tu odpoczywać, a tym czasem znowu chciano mnie zabić. Postanowiłam, że najwyższy czas wracać do domu. Do Mystic Falls, do moich przyjaciół. Po cichu, nie budząc taty weszłam do domu. Szybko udałam się do łazienki. Nalałam całą wannę gorącej wody, po czym weszłam do środka. Ciepła woda zadziałała kojąco na moje poranione ciało. Po chwili poczułam się senna, moje powieki opadały samoczynnie. Wyszłam więc z wody, osuszyłam ręcznikiem, założyłam czystą koszulkę i poszłam do pokoju. Stanęłam przy oknie, światło w stajni właśnie zgasło. Klaus pewnie już śpi. Pomyślałam, zamknęłam okno i poszłam się położyć. Na łóżku czekała na mnie niespodzianka. Ogromny bukiet, pięknych polnych kwiatów leżał na mojej poduszce. Podniosłam go i zauważyłam karteczkę, a na niej napis: Dla najpiękniejszej kobiety, Klaus. Na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Zastanawiało mnie tylko jedno, jak on to zrobił? Doszłam jednak do wniosku, że dzisiaj jestem zbyt zmęczona aby się nad tym zastanawiać. Włożyłam bukiet do wazonu z wodą i odstawiłam na szafkę. Po czym udałam się do łóżka i zasnęłam.

piątek, 1 listopada 2013

XII KTO BY SIĘ TEGO SPODZIEWAŁ

                                    XII KTO BY SIĘ TEGO SPODZIEWAŁ

Słońce wdzierało się już do pokoju, a ja byłam jeszcze w łóżku kiedy poczułam delikatny pocałunek na moim policzku. Jednak wciąż udawałam, że śpię. Wtedy poczułam kolejny i jeszcze jeden ciepły i delikatny całus na szyi. Ktoś bardzo chciał mnie obudzić, nie przeszkadzało mi to. Wiedziałam, że jak otworzę oczy on będzie leżał przy mnie. Postanowiłam jednak nie robić tego, położyłam głowę na klatce piersiowej mężczyzny, wdychając jego zapach. Jego oddech był miarowy, a klatka powoli unosiła się i opadała, co powodowało iż chciało mi się bardziej spać. Czułam się szczęśliwa i bezpieczna w jego ramionach.
- Kol, jeszcze chwilka. Obiecuję, że zaraz wstanę. - Uśmiechnęłam się.
- Dobrze w takim razie czekam na Ciebie pod prysznicem.
Tak to właśnie za jego wyrozumiałość kochałam go tak bardzo. No może jeszcze za to, że nigdy mnie nie poganiał i nie wymuszał na mnie decyzji. Nie marudził na zakupach i zawsze mnie wspierał.
Po chwili usłyszałam głośny huk, potem krzyki i bijące się szkło. Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. Otworzyłam drzwi i stanęłam przerażona. Mój kochany był przebity kołkiem. Kołek przeszył jego brzuch na wylot. Wiedziałam, że to go nie zabije jednak widok był okropny. Nie wiedziałam co mam robić, próbowałam ocucić Kola. Byłam roztrzęsiona i przerażona, mój ukochany leżał w kałuży krwi a ja nic nie mogłam zrobić. Usłyszałam trzask szkła, odwróciłam się i zobaczyłam Klausa. Był wściekły, jego dłonie były zakrwawione. Mówił coś, jednak byłam tak przestraszona, że nic do mnie nie docierało. Klaus schylił się i wziął kawałek drewna z podłogi. Krzyczał, że zasługuję na śmierć, i że nie powinnam wiązać się z jego młodszym bratem. Co sił w nogach zaczęłam uciekać, biegłam i biegłam co chwila patrząc czy on wciąż jest za mną.

Obudziłam się przerażona, zdyszana i zalana potem. Szybko usiadłam na łóżku łapczywie łapiąc powietrze. Odgarniając spocone włosy z oczu, rozejrzałam się dookoła i uspokoiłam. Na szczęście to był tylko sen, a ja wciąż byłam w swoim pokoju. Spojrzałam na zegar, było już po 9. Dziwne jak to możliwe, że nie słyszałam koguta. Po porannej toalecie i ubraniu się w czarne rurki i żółty top, zeszłam na śniadanie. Postanowiłam, że zanim pojadę do szpitala, sprawdzę czy u Euforii wszystko w porządku. Na podwórku wszystko było bez zmian. Ludzie pracowali jak zawsze, w stajni też wszystko było po staremu. Tylko dlaczego miałam to dziwne przeczucie, że stanie się coś złego. Może to związane z moim koszmarem. Gdy szłam w stronę wyjścia, poczułam powiew wiatru za plecami. Uśmiechnęłam się, dobrze wiedziałam kto za mną stoi.
- Dzień dobry Caroline. -Usłyszałam głos Klausa.
- Dla kogo dobry, temu dobry.- Burknęłam pod nosem.
- Och, po co od razu ten sarkazm? Czyżbyś nie wyspała się?
- Wybacz ale muszę iść, mam coś do zrobienia. Nie mam zamiaru tracić czasu na pogawędki z Tobą.
Gdy wsiadłam do samochodu, zaczęłam zastanawiać się dlaczego przestałam bać się Klausa. Najgroźniejszy wampir świata, przyjechał na małą wioskę i w dodatku jest miły. Ciekawe jak długo to będzie trwało. Odpaliłam silnik i ruszyłam w stronę szpitala. Dzisiaj nie musiałam hipnotyzować kobiety w recepcji. Od razu ruszyłam do sali Nate'a. Ku mojemu zdziwieniu, chłopak był w dużo lepszym stanie. Podeszłam aby się przywitać.
- Cześć Caroline. Cieszę się, że mnie odwiedziłaś.- Chłopak przywitał mnie szerokim, ciepłym uśmiechem.
- Widzę, że dzisiaj wyglądasz dużo lepiej. Jak to możliwe?
- Sam nie wiem. Lekarze mówią, że rany goją się jak na psie.
Nate jeszcze wczoraj miał gips na nodze i kilka szwów. A dzisiaj po ranach nie ma śladu. Zupełnie jak by ktoś podał mu krew wampira. Czyżby Klausa ruszyło sumienie? Nie to nie w jego stylu. Za tym musi kryć się coś innego.
- Jutro lekarze wypisują mnie do domu. Czyż to nie cudownie? Znowu będziemy mogli jeździć konno.
- Tak, to świetnie. W takim razie widzimy się jutro.- Podeszłam bliżej aby się pożegnać. Wtedy chłopak podniósł się i pocałował mnie.
Droga do domu dłużyła mi się jak nigdy. Jechałam powoli patrząc jak ludzie pracują na polach. Dzieci, które właśnie wyszły ze szkoły maszerowały z ciężkimi plecakami wesoło podśpiewując. Dziwne, przecież są wakacje. No chyba, że tu panują inne zasady niż u nas w mieście.
Gdy dotarłam do domu, Klaus staną mi na drodze. Przyglądał mi się bardzo uważnie.
- Byłaś u niego?- Zapytał, a jego oczy posmutniały.
- Tak byłam, lubię go.
- A czy mnie też lubisz?
- A gdzie jest haczyk? To bardzo dziwne usłyszeć takie pytanie z Twoich ust.- Ominęłam go i weszłam do domu.- Może!- Krzyknęłam.
Gdy weszłam do domu, ukradkiem spojrzałam na Klausa. Ciągle stał bez ruchu z szerokim uśmiechem na twarzy.
Ruszyłam w stronę spiżarni. Wyciągnęłam butelkę z krwią, po dłuższym namyśle wzięłam jeszcze jedną i wyszłam z domu. Upewniwszy się, że nikt mnie nie widzi poszłam do stajni.
Nik dzielnie walczył z sianem. Wyglądał prze zabawnie, a jednocześnie bardzo męsko. Z każdym ruchem, było widać jak jego mięśnie napinają się. To dopiero widoki. Pomyślałam.
- Przerwa, czas na przekąskę!- Powiedziałam, machając butelką pełną krwi.
Wskoczyliśmy na siano i odkręciliśmy butelki, przechylając je.
- Co to jest?- Zapytał Klaus, upijając łyk.
- Krew zwierzęca, a co myślałeś?- Wybuchłam śmiechem, gdy zobaczyłam jego minę.- Jutro wraca Nate. Chciałabym żeby nic mu się nie stało. Wiesz co mam na myśli?
- Znowu on.- Warkną.
- O co Ci chodzi? Możesz powiedzieć?
- A gdybym powiedział, że nie lubię jak kręcą się koło Ciebie mężczyźni?- Klaus uśmiechną się szelmowsko.
- To bym nie uwierzyła i pomyślała, że jesteś zazdrosny lub nienormalny.
Długo rozmawialiśmy, można powiedzieć, że o wszystkim i o niczym. Czas minął bardzo szybko szybko i przyjemnie. Słońce dawno zniknęło za drzewami, a z nieba zaczęły spadać krople deszczu.
- Wybacz, ale jestem trochę zmęczona. Pójdę się położyć.
- Jasne.
Klaus odprowadził mnie pod drzwi. Po czym podszedł bliżej i delikatnie pocałował w policzek. W mojej głowie, aż zaszumiało z wrażenia. Starałam się, aby Klaus nie zauważył jak moje ciało reaguje na niego. Jednak nie jestem pewna czy mi się udało.
- Dobrych snów.- Powiedział i odszedł.
Leżąc w łóżku, myślałam o tym co wydarzyło się przed chwilą. Wciąż czułam ciepły oddech pierwotnego na moim policzku. To było przyjemne uczucie. Klaus zachował się bardzo kulturalnie. Nie rzucił się na mnie, tylko delikatnie musną mój policzek. To rzadko spotykane u mężczyzn, zazwyczaj od razu dążą do celu. Ale nie on. Pogrążona w myślach zasnęłam.

**********************************************************************************
Dziękuję za każdy Wasz komentarz. Są dla mnie ogromną motywacją do dalszej pracy :)
Pozdrawiam!!