XXIV COŚ INNEGO
Zatrzymaliśmy się
w niedużym domku. Sądząc po stylu w jakim został urządzony, dom
był bardzo stary. Stare meble, jednak zachowane w idealnym stanie.
Piękny kuchenny kredens z jasnego drewna, cudowny stół z
rzeźbionymi krawędziami.
- Podoba Ci się? To nasz wakacyjny domek, jednak dawno nikogo tu nie było.
- Tu jest cudownie, mogłabym spędzić tu resztę życia. I ten widok, nie każdy ma plażę z oceanem obok domu.
- Podoba Ci się? To nasz wakacyjny domek, jednak dawno nikogo tu nie było.
- Tu jest cudownie, mogłabym spędzić tu resztę życia. I ten widok, nie każdy ma plażę z oceanem obok domu.
Klaus nic nie
powiedział tylko stał z uśmiechem na twarzy i patrzył na mnie
jak na istotę z innej planety.
- W takim razie może pójdziemy pozwiedzać, a przy okazji załatwię kilka spraw.
- Ok. Tylko daj mi chwilkę. Muszę się przebrać bo wyglądam okropnie.
- W takim razie może pójdziemy pozwiedzać, a przy okazji załatwię kilka spraw.
- Ok. Tylko daj mi chwilkę. Muszę się przebrać bo wyglądam okropnie.
Szybko przebrałam
się w pomarańczową krótką sukienkę na ramiączkach i
sandały.
Poprawiłam makijaż i przeczesałam włosy.
Poprawiłam makijaż i przeczesałam włosy.
Klaus czekał na
mnie na werandzie, patrząc na wodę i zdecydowanie myśląc o
czymś.
-O czym tak myślisz?
- Myślę... zastanawiam się nad tym co powiedziałaś. Gotowa?- Spojrzała na mnie, a na jego twarzy zagościł promienny uśmiech.
-O czym tak myślisz?
- Myślę... zastanawiam się nad tym co powiedziałaś. Gotowa?- Spojrzała na mnie, a na jego twarzy zagościł promienny uśmiech.
Delikatnie i
niepewnie chwycił mnie za rękę. Ja zaś ścisnęłam go mocniej.
Nie wiem czy to dlatego, że chciałam czuć jego ciepło, czy bałam
się że zaraz się zgubię.
Szliśmy wąską,
długą uliczką, co chwila skręcając w prawo. Dotarliśmy do
dużego, drewnianego budynku. Nie wyglądał zbyt przyjaźnie. Duże,
grube drzwi, małe, ciemne okna. Dziwne to wyglądało, budynek
bardzo różnił się od pozostałych. W środku zaś wyglądał zaś
całkiem normalnie. Był to bar. Duża lada, mnóstwo stolików i
krzeseł, stoły do bilardu i inne gry.
- To bar dla wampirów, a tam na górze są pokoje. Spędzają tu całe dnie, ponieważ nie mogą wychodzić na słońce.
- To bar dla wampirów, a tam na górze są pokoje. Spędzają tu całe dnie, ponieważ nie mogą wychodzić na słońce.
Rozejrzałam się i
szybko zrozumiałam dlaczego te okna są takie małe i ciemne.
Po chwili do
pomieszczenia weszło kilka osób. Poznałam słynnego Marcela,
jednak wydaje mi się, że on mnie n ie polubił. Reszta ludzi też
nie była zbyt przyjaźnie nastawiona.
Uznałam, że
lepiej będzie gdy wyjdę na zewnątrz. Na słońcu czułam się
znacznie bezpieczniej. Klaus został i dyskutował o czymś, a ja
wyszłam cichaczem i podziwiałam stare budowle. Część miasta, w
którym mieszkały wampiry nie wyglądała zachęcająco. Pewnie
dlatego nie widać tu turystów. Nawet myszy i szczury przemykały
szybko i cichaczem. Postanowiłam przejść do tej ładniejszej
części miasta. Przechadzałam się powoli, oglądając wystawy w
sklepach. Czas się dłużył i zaczynałam się już nudzić. Nie
czułam się dobrze sama w obcym mieście, mimo że ludzie byli
bardzo mili i uprzejmi. Wlokąc się noga za nogą dotarłam do domu.
Rozpakowałam walizkę i udałam się na plażę.
Gdy szłam w stronę
wody poczułam delikatny powiew wiatru na karku. Odwróciłam się i
za moimi plecami stał Klaus. Uśmiechał się szeroko, co bardzo
mnie podniecało. Chwilę później byliśmy już w wodzie. Czas
mijał tak szybko i przyjemnie, że nim się spostrzegłam była już
północ.
Moi kochani bardzo Was przepraszam za to, że nie nic nie dodaję.
Znalazłam dodatkową pracę i nie mam w ogóle czasu.
Wiem, że rozdział jest krótki ale nie miałam czasu i weny. Postaram się jakoś to wszystko ogarnąć i dodawać coś częściej. Jednak obiecuję znaleźć czas na czytanie Waszych opowiadań.
Pozdrawiam :)