XX NADSZEDŁ TEN DZIEŃ
Od rana biegaliśmy jak poparzeni po
ogrodzie Salvatorów, dopinając wszystko na ostatni guzik.
Nie mogliśmy pozwolić sobie na jakiekolwiek niedociągnięcia.
- Nareszcie koniec.- Powiedziałam sama do siebie, patrząc na efekty naszej ciężkiej pracy.
To dziś jest ten długo oczekiwany dzień. A mianowicie ślub Ricka i Jenny, który zorganizowaliśmy w ogrodzie pensjonatu. Pogoda jak na zamówienie, słonecznie i ciepło. Wszędzie dużo zieleni i mnóstwo kwiatów. Miejsce gdzie nasza para powie sobie sakramentalne TAK ustawiliśmy pod dwoma, wielkimi drzewami, a dookoła były kwiaty.
Jenna bardzo lubi niebieski kolor, tak więc było ich dużo w niebieskich i białych barwach.
Zamiast zwykłych krzeseł dla gości, specjalnie zamówiliśmy śliczne białe ławki, które również zostały przyozdobione kwiatami i balonami. Dzięki temu miało się wrażenie jakby miały zaraz oderwać się od ziemi i odlecieć.
Przez środek były rozsypane białe płatki. Miało być białe płótno ale Jenna uznała, że z jej zdolnościami zaczepi się o nie i jej wielkie wejście będzie mało efektywne, a goście umrą ze śmiechu.
Po ceremonii wszyscy goście zostaną zaproszeni na weselny bal, który odbędzie się w salonie Salvatorów. Wszystkie niepotrzebne meble zostały wyniesione, a na ich miejsce ustawiliśmy stoły z jedzeniem i drinkami. Gdy wszyscy goście dotarli na miejsce i usiedli wygodnie w ławkach, można było zacząć ceremonię zaślubin.
Najpierw wyszedł Rick, a za nim jego drużbanci. Cała czwórka miała na sobie czarne garnituru, białe koszule i czarne muszki. Tylko muszka Ricka była w niebieskim kolorze. Trochę jak u klauna, tylko groszków brakowało, jednak chciał się wyróżnić.
Pan młody staną przed ołtarzem, a jego świta czyli Damon, Stefan i Jeremi tuż obok.
Wtedy przyszedł czas na Pannę Młodą. Miała ona śliczną białą suknię z gorsetem, błyszczącą się niczym diament i długi tren tren ciągnący się daleko w tyle. Włosy starannie upięte z kilkoma wypuszczonymi kosmykami, które lekko falowały na wietrze. Wyglądała cudownie, jak księżniczka.
Bonnie, Elena i Ja szłyśmy powoli za Jenną ubrane w turkusowe sukienki do kolan z cieniutkim różowym paskiem w talii.
Rick na widok swojej przeszłej żony rozdziawił szeroko usta. Wyglądał jakby zobaczył zjawę.
Gdy dotarłyśmy już do ołtarza i przekazałyśmy Jenne w bezpieczne ręce, stanęłyśmy obok.
Ceremonia była śliczna, wielu gości co chwila wyjmowała chusteczki i ocierała łzy.
Bijąca miłość od młodej pary była wręcz namacalnie wyczuwana. Wzruszyłam się do takiego stopnia, że kilka łez popłynęło mi po policzku. Cieszyłam się, że użyłam wodoodpornych kosmetyków.
Gdy nasze gołąbeczki w końcu powiedziały TAK wszyscy zaczęli bić gromkie brawa.
Ślub jak i wesele było udane. Nawet sama mogłabym mieć takie, chociaż zmieniłabym kilka rzeczy. Wszyscy świetnie się bawili, pary wywijały na parkiecie, aż miło było patrzeć.
Damon świetnie bawił się z Eleną, Jeremi z Bonnie. Stefan zaprosił Lexi i widać jak dobrze im razem, ostatnio nawet często się widują. Rick i Jenna nie mogli oderwać się od siebie.
Tylko ja stałam w koncie i jedynym moim towarzystwem była butelka wina. Smutne ale prawdziwe. Myślałam, że chociaż Matt będzie mi towarzyszył, jednak nie dostał wolnego. Cóż musiałam się z tym pogodzić, w końcu w ten dzień wszystko miało się kręcić wokół Młodych, a nie mnie.
Ale cieszyłam się ich szczęściem. Zastanawiałam się tylko, kto to wszystko posprząta.
Kolejna butelka trunki mocno uderzyła mi do głowy. Dookoła słyszałam tylko bicie serc i płynącą w żyłach krew. Powoli zaczęłam tracić kontrolę nad głodem. Wiedziałam, że nie mogę zepsuć tego dnia Jennie. Wyszłam więc na świeże powietrze. Okazało się jednak, że to nie był najlepszy pomysł.
Pod jednym z drzew siedział mężczyzna, był kompletnie pijany. Z jego ramienia sączyła się krew, musiał się gdzieś przewrócić i zranić. Nie mogłam już dłużej się powstrzymywać, podbiegłam do kolesia i wgryzłam się w jego tętnicę szyjną. Krew trysnęła mi do gardła, to było cudowne uczucie. Krew zmieszana z alkoholem smakowała wyśmienicie. Gdy już skończyłam zahipnotyzowałam moją niewinną ofiarę. Chociaż wcale nie musiałam tego robić, gdyż mężczyzna był tak pijany, że nawet mnie nie zauważył i nie poczuł ugryzienia.
Po wszystkim, najedzona i w lepszym humorze wróciłam do bawiących się gości. Miałam tylko nadzieję, że nikt mnie nie widział. Co prawda byłam ostrożna, ale moje wszystkie zmysły nie działają teraz zbyt dobrze. W wejściu spotkałam Stefana, który uważnie mi się przyglądał. Myślałam, że on o wszystkim wie i zaraz usłyszę porządny opieprz. Jednak on uśmiechną się tylko i poprosił mnie do tańca. Było cudownie, wirowałam na parkiecie jak nigdy. Albo to parkiet wirował, już sama nie wiem.
Koło godziny trzeciej, gdy wszyscy nas opuścili, zapakowaliśmy państwa Zalcman do samochodu i wysłaliśmy na lotnisko. Oboje nie wiedzieli co ich czeka.
Dopiero gdy wylądowali i dotarli pod wskazany adres, otrzymali czarną kopertę, a w niej list z krótką informacją.
Nie mogliśmy pozwolić sobie na jakiekolwiek niedociągnięcia.
- Nareszcie koniec.- Powiedziałam sama do siebie, patrząc na efekty naszej ciężkiej pracy.
To dziś jest ten długo oczekiwany dzień. A mianowicie ślub Ricka i Jenny, który zorganizowaliśmy w ogrodzie pensjonatu. Pogoda jak na zamówienie, słonecznie i ciepło. Wszędzie dużo zieleni i mnóstwo kwiatów. Miejsce gdzie nasza para powie sobie sakramentalne TAK ustawiliśmy pod dwoma, wielkimi drzewami, a dookoła były kwiaty.
Jenna bardzo lubi niebieski kolor, tak więc było ich dużo w niebieskich i białych barwach.
Zamiast zwykłych krzeseł dla gości, specjalnie zamówiliśmy śliczne białe ławki, które również zostały przyozdobione kwiatami i balonami. Dzięki temu miało się wrażenie jakby miały zaraz oderwać się od ziemi i odlecieć.
Przez środek były rozsypane białe płatki. Miało być białe płótno ale Jenna uznała, że z jej zdolnościami zaczepi się o nie i jej wielkie wejście będzie mało efektywne, a goście umrą ze śmiechu.
Po ceremonii wszyscy goście zostaną zaproszeni na weselny bal, który odbędzie się w salonie Salvatorów. Wszystkie niepotrzebne meble zostały wyniesione, a na ich miejsce ustawiliśmy stoły z jedzeniem i drinkami. Gdy wszyscy goście dotarli na miejsce i usiedli wygodnie w ławkach, można było zacząć ceremonię zaślubin.
Najpierw wyszedł Rick, a za nim jego drużbanci. Cała czwórka miała na sobie czarne garnituru, białe koszule i czarne muszki. Tylko muszka Ricka była w niebieskim kolorze. Trochę jak u klauna, tylko groszków brakowało, jednak chciał się wyróżnić.
Pan młody staną przed ołtarzem, a jego świta czyli Damon, Stefan i Jeremi tuż obok.
Wtedy przyszedł czas na Pannę Młodą. Miała ona śliczną białą suknię z gorsetem, błyszczącą się niczym diament i długi tren tren ciągnący się daleko w tyle. Włosy starannie upięte z kilkoma wypuszczonymi kosmykami, które lekko falowały na wietrze. Wyglądała cudownie, jak księżniczka.
Bonnie, Elena i Ja szłyśmy powoli za Jenną ubrane w turkusowe sukienki do kolan z cieniutkim różowym paskiem w talii.
Rick na widok swojej przeszłej żony rozdziawił szeroko usta. Wyglądał jakby zobaczył zjawę.
Gdy dotarłyśmy już do ołtarza i przekazałyśmy Jenne w bezpieczne ręce, stanęłyśmy obok.
Ceremonia była śliczna, wielu gości co chwila wyjmowała chusteczki i ocierała łzy.
Bijąca miłość od młodej pary była wręcz namacalnie wyczuwana. Wzruszyłam się do takiego stopnia, że kilka łez popłynęło mi po policzku. Cieszyłam się, że użyłam wodoodpornych kosmetyków.
Gdy nasze gołąbeczki w końcu powiedziały TAK wszyscy zaczęli bić gromkie brawa.
Ślub jak i wesele było udane. Nawet sama mogłabym mieć takie, chociaż zmieniłabym kilka rzeczy. Wszyscy świetnie się bawili, pary wywijały na parkiecie, aż miło było patrzeć.
Damon świetnie bawił się z Eleną, Jeremi z Bonnie. Stefan zaprosił Lexi i widać jak dobrze im razem, ostatnio nawet często się widują. Rick i Jenna nie mogli oderwać się od siebie.
Tylko ja stałam w koncie i jedynym moim towarzystwem była butelka wina. Smutne ale prawdziwe. Myślałam, że chociaż Matt będzie mi towarzyszył, jednak nie dostał wolnego. Cóż musiałam się z tym pogodzić, w końcu w ten dzień wszystko miało się kręcić wokół Młodych, a nie mnie.
Ale cieszyłam się ich szczęściem. Zastanawiałam się tylko, kto to wszystko posprząta.
Kolejna butelka trunki mocno uderzyła mi do głowy. Dookoła słyszałam tylko bicie serc i płynącą w żyłach krew. Powoli zaczęłam tracić kontrolę nad głodem. Wiedziałam, że nie mogę zepsuć tego dnia Jennie. Wyszłam więc na świeże powietrze. Okazało się jednak, że to nie był najlepszy pomysł.
Pod jednym z drzew siedział mężczyzna, był kompletnie pijany. Z jego ramienia sączyła się krew, musiał się gdzieś przewrócić i zranić. Nie mogłam już dłużej się powstrzymywać, podbiegłam do kolesia i wgryzłam się w jego tętnicę szyjną. Krew trysnęła mi do gardła, to było cudowne uczucie. Krew zmieszana z alkoholem smakowała wyśmienicie. Gdy już skończyłam zahipnotyzowałam moją niewinną ofiarę. Chociaż wcale nie musiałam tego robić, gdyż mężczyzna był tak pijany, że nawet mnie nie zauważył i nie poczuł ugryzienia.
Po wszystkim, najedzona i w lepszym humorze wróciłam do bawiących się gości. Miałam tylko nadzieję, że nikt mnie nie widział. Co prawda byłam ostrożna, ale moje wszystkie zmysły nie działają teraz zbyt dobrze. W wejściu spotkałam Stefana, który uważnie mi się przyglądał. Myślałam, że on o wszystkim wie i zaraz usłyszę porządny opieprz. Jednak on uśmiechną się tylko i poprosił mnie do tańca. Było cudownie, wirowałam na parkiecie jak nigdy. Albo to parkiet wirował, już sama nie wiem.
Koło godziny trzeciej, gdy wszyscy nas opuścili, zapakowaliśmy państwa Zalcman do samochodu i wysłaliśmy na lotnisko. Oboje nie wiedzieli co ich czeka.
Dopiero gdy wylądowali i dotarli pod wskazany adres, otrzymali czarną kopertę, a w niej list z krótką informacją.
ZNAJDUJECIE SIĘ NA FLORYDZIE.
SPĘDZICIE TAM NAJBLIŻSZY MIESIĄC. CAŁY POBYT, JAK I WSZELKIE
ATRAKCJE MACIE OPŁACONE. POZOSTAJE WAM TYLKO DOBRZE SIĘ BAWIĆ,
ODPOCZYWAĆ I ROZMNAŻAĆ.
Elena, Damon, Stefan, Lexi, Bonnie, Jeremi i Caroline :)
Mogliśmy sobie
tylko wyobrazić jakie mieli miny. I, mimo że dzwonili do nas na
zmianą, pewnie żeby nas ochrzanić, żadne z nas nie odbierało.
Impreza była cudowna. Gorzej było ze sprzątaniem, nim się
zorientowałyśmy zostałyśmy same. Mężczyźni, jak to oni
uciekli, zostawiając nas z robotą.
Na szczęście uwinęłyśmy się z tym szybko. Zmęczone, ale szczęśliwe piłyśmy za zdrowie nowożeńców. Nie wiem nawet kiedy, ale zasnęłam na kanapie w salonie.
Na szczęście uwinęłyśmy się z tym szybko. Zmęczone, ale szczęśliwe piłyśmy za zdrowie nowożeńców. Nie wiem nawet kiedy, ale zasnęłam na kanapie w salonie.
Nooo pięknie, pięknie!
OdpowiedzUsuńŚlub mega super i przyjemnie wyszedł :) Ah jak uwielbiam takie momenty :D
Biedny Matt... :( No ale tak to już jest -,-
Ale następna notka ma być dłuższa! <3 ;*:*:* LOFFF
http://cammmmmmeleon.blogspot.com Zapraszam na 1 część 5 rozdziału. :)
OdpowiedzUsuńHej! Zapraszam na mojego nowego bloga o TVD. Pojawił sie już prolog. Mam nadzieję, ze skomentujesz :3
OdpowiedzUsuńhttp://to-hell-with-love.blogspot.com/
Oj, aż mi się smutno zrobiło jak pomyślałam, że Jenna umarła w serialu i nic takiego nie mogło się zdarzyć, chlip ;(
OdpowiedzUsuńNo, ale nie będę smutać, bo w końcu się rozkleję i nic tu nie napiszę ;)
Po pierwsze to wszystko nieźle tylko czemu tak krótko, hm? Dłużej poproszę !
Matt to ma peszka, że też nie udało mu się wyrwać z pracy. Caro zresztą też lepiej nie ma. Sama został na takiej imprezie, oh biedaki moje ;/
Muszę się też czegoś czepnąć, a wiec... Było kilka błędów interpunkcyjnych i literówek. Popracuj nad tym :)
To chyba wszystko... Nie wiem jakoś nie mam weny na dłuższy komentarz w tej chwili, wybacz :)
Zapraszam jeszcze do siebie, a oto mały przedsmak ;*
- Alaric ? – zapytałam, podchodząc bliżej do Bonnie i Eleny.
- Heidi, to Klaus. Opętał Rica – powiedziała z przerażeniem Gilbertówna. Przeszedł mnie dreszcz. Klaus…
- Tęskniłaś za mną, moja droga ? Muszę przyznać, że ukrywałaś się dosyć długo, ale nie martw się. Dziś nie jesteś na mojej liście. To samo tyczy się panny Gilbert, natomiast ty – wskazał na Bonnie – to już inna sprawa.
http://hsdsintvd.blogspot.com/
Witaj! :)
OdpowiedzUsuńŚlub był nieziemski *.*. Jak ja kocham śluby! Bardzo ładnie to wszystko opisałaś, całą ceremonię <3
Czy, chociaż dwóch dni, jednego dnia nie mogli mu dać? Czy to aż takie trudne? Całe życie nie chce spędzać w pracy, a mu wolnego nie dali -,-.
Jeszcze biedna Caroline :c. Szkoda mi jej. Niech się jakiś przystojny facet dla niej znajdzie! :D
Pozdrawiam!
Amy :)
Zapraszam na rozdział XXVI :)
bardzo mi się podobało :) chcę więcej !! ♥
OdpowiedzUsuńOj chyba się za bardzo nie wybawiła na tym weselu. Slub piękny, ale gdy nie ma się towarzysza to jakoś tak średnio. Jak widać butelka nie wystarcza do dobrej zabawy. Ale młoda para dostała cudowny prezent ślubny. Miesiąc tylko ze sobą, odpoczywając i nie martwiąc się niczym. Któżby nie chciał czegoś takioego:D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział;) A w wolnej chwili zapraszam na nowość do siebie;)
Witam :) Nominowałam cię do Liebster Blog Award :) Szczegóły na http://przeszlosc-mozna-zmienic.blogspot.com/p/chciaam-serdecznie-podziekowac-za.html
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
Zapraszam na kolejny rozdział "Tajemnicy..." ;*
OdpowiedzUsuńŚciskam i pozdrawiam;*
wow!
OdpowiedzUsuńbomba!
kocham wampiry !!
ps. wpadnij http://niesmiertelny-czlowiek.blogspot.com/
Zapraszam do mnie na nn :)
OdpowiedzUsuńhttp://delena-inna-historia.blogspot.com
Buziaczki :*
Zapraszam na rozdział XXVII :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Amy ;)
[ http://melodie-serc.blogspot.com/ ]
Zapraszam do mnie na nn http//when-i-look-at-you-delena.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życze dużo weny :*
Hej, zawitałaś do mnie i zaprosiłaś do siebie więc postanowiłam że popatrzę co jest u ciebie. :)
OdpowiedzUsuńA widzę tutaj pamiętniki wampirów! :D Tak więc w najbliższym wolnym czasie zabiorę się za czytanie. :)
I jeśli podobało ci się moje opowiadanie to zachęcam do czytania kolejnego (pod epilogiem coś o nim wspomnę)
Weny!
Rose x