IX TO WSZYSTKO JEST JAKIEŚ DZIWNE
Postanowiłam,że wybiorę się na polowanie. Pobiegłam na górę i przebrałam się w czarne ubranie. Wyglądałam trochę jak złodziej,jednak zależało mi na tym aby jak najmniej rzucać się w oczy. Im mniej osób mnie zobaczy,tym lepiej dla mnie.
-Caroline!-Usłyszałam wołanie taty.
-Tak tato?!
-Widziałem Emmę. Przyjaźnicie się,czy mi się wydaje?
-Powiedzmy,trochę temu pomogłam.
-Dlaczego ubrałaś się na czarno?
-Idę na polowanie. Zapomniałam Ci powiedzieć. Moja lodówka jest pusta.-Uśmiechnęłam się.
-Zajmę się tym. Jednak wolałbym abyś nie chodziła po lesie. Nie możesz pożywić się na jakimś zwierzęciu z rancza?
-Nie mogę,za dużo ludzi tu chodzi. A ja jestem umówiona z Natem i Emmą na konie. Nie chcę iść głodna.
-Dobrze,tylko uważaj na siebie. Wciąż nie mogę się przyzwyczaić,że nie jesteś już moją małą kruszynką.
-Ależ jestem. Tylko nie jestem już tak bezbronna.-Uśmiechnęłam się i wyszłam.
Zapadał już zmierzch. Szybko ruszyłam w stronę lasu. W lesie mogłam być sobą. Wysunęłam kły i rzuciłam się w wir polowania.
Gdy zaspokoiłam głód,wskoczyłam na czubek drzewa. Świetnie było móc użyć wampirzych zdolności. Brakowało mi tego. Widok jaki ujrzałam był śliczny. Zachodzące słońce,przypomniało mi o przyjaciołach z Mistic Falls. Tęskniłam za nimi. Z myśli wyrwał mnie szelest liści i dźwięk łamiących się gałęzi.
Rozejrzałam się dookoła,jednak nikogo nie zauważyłam. Nie było żadnego zwierzęcia,czy człowieka. Byłam sama w gęstym,ciemnym lesie. Jednak wyraźnie czułam na sobie czyjś wzrok. Ktoś mnie obserwował,byłam tego pewna. Po cichu,aby nie wzbudzać podejrzeń zeszłam z drzewa i udałam się w stronę domu. Całą drogę czułam,że nie jestem sama. Ktoś za mną szedł. To było dziwne i trochę przerażające.
Po powrocie,udałam się prosto do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się. Miałam jeszcze chwilę więc usiadłam w fotelu i zadzwoniłam do Stefana.
-Care. Jak miło,że dzwonisz.-Usłyszałam głos przyjaciela.-Jak się masz?Wszystko w porządku?
-Właściwie to nie wiem. Gdy byłam dzisiaj na polowaniu,czułam się śledzona. A co u Was,znaleźliście już Katherine?
-Jesteśmy na tropie. Jednak Damon postanowił trochę się zabawić. Korzysta z okazji,że nie ma Eleny. Znasz Damona. Zabija,żywi się ludźmi. Robi z siebie głupka.
-Tak,cały on. Pilnuj tylko,żeby się nie zakochał. Jeżeli zrani Elenę to obiecuję,że...
-Ciekaw jestem,co mi zrobisz?-Usłyszała głos Damona w słuchawce.
-Zabiję Cię!
-Spokojna,Twoja rozczochrana. Kocham Elenę. Zabawię się tu trochę. A gdy wrócę,znowu będę potulny jak baranek.
-Nie wierzę w tę Twoją potulność. Jednak wiem,że Elenie zależy na Tobie. Więc nie spaskudź tego.
-Co tylko rozkażesz.-Zaśmiał się.
-Daj mi Stefana. Nie mogę dłużej Cię słuchać.
-Sama widzisz jaki on jest.- Powiedział Stefan.-Przepraszam muszę już kończyć. Chyba znaleźliśmy naszą zgubę.
Zegar wybił 19.
Wyjrzałam przez okno. Emma już czekała. Siedziała na koniu i rozglądała się. Jej koń był biały,miał delikatną budowę. Pasował do niej. Po chwili zobaczyłam Nate'a. Na koniu wyglądał jak rycerz. Tylko zbroi mu brakowało.
Szybko założyłam mój nowy kapelusz i wyszłam. Przywitałam się,po czym poszłam po Euforię. Jednak znowu czułam się obserwowana. Zaczynało mnie to już drażnić.
-Popadasz w paranoję Caroline.-Powiedziałam sama do siebie.
Przejażdżka była udana. Urządziliśmy wyścigi konne,dużo rozmawialiśmy. Czas mijał szybko i przyjemnie. Po powrocie byłam zmęczona. Szybko udałam się do łóżka.
Kolejny dzień zaczął się standardowo, o 6 rano obudził mnie kogut. Zaczynam mieć go dość. Postanowiłam,że dzisiaj nie będę wstawała tak wcześnie. Przewróciłam się na prawy bok,aby słońce nie świeciło mi w oczy.
Wtedy moją uwagę przykuł kwiat leżący na komodzie.
Podeszłam i wzięłam kwiat do ręki. Była to piękna,czerwona róża. Jej zapach był bardzo intensywny i roznosił się po całym pokoju. Pewnie to róża od Nate'a. Pomyślałam. Tylko jak on tu wszedł,przecież nic nie słyszałam. Doszłam do wniosku,że nie będę rozmyślała nad tym. To było takie miłe z jego strony. Postanowiłam podziękować mu za to.
Poszłam do łazienki i wzięłam długą kąpiel. Dziwne,ale bardzo się denerwowałam.
Gdy już skończyłam,wysuszyłam włosy i zrobiłam delikatny makijaż.
Sporo czasu zajęło mi dobranie odpowiedniego stroju. Ostatecznie założyłam czerwoną,krótką sukienkę w drobne kwiatki. Jeszcze tylko ostatni obrót przed lustrem.
Gdy wyszłam na podwórko,słońce było już wysoko na niebie. Od razu poszłam do stajni. Tutaj Nate miał dzisiaj pracować. Przeszłam całą stajnie wzdłuż i wszerz. Jednak nigdzie go nie znalazłam.
Postanowiłam zapytać się taty,gdzie jest chłopak. Tate znalazłam przy krowach. Akurat zaczynał dojenie. Śmiesznie wyglądał kiedy schylał się przy każdym zwierzęciu.
-Tato,gdzie jest Nate?W stajni go nie ma.
-To Ty nic nie wiesz?Nate miał wczoraj wypadek. Gdy wracał do domu,został zaatakowany przez wilka.
-Żyje?Proszę powiedz,że on żyje.
-Tak żyje. Miał wiele szczęścia. Jednak musi zostać w szpitalu.
-W takim razie,pojadę do niego.
-Dobrze,tylko uważaj na siebie.
Pobiegłam do domu. Wzięłam torebkę,telefon i klucze od samochodu.
Po chwili byłam już w drodze. Szpital był kilka kilometrów od domu. Jadąc rozmyślałam nad wydarzeniami,które działy się od kilka dni. Czy to możliwe,że w tej małej wiosce żyje wilkołak lub jakaś inna istota?Nic innego nie przychodziło mi do głowy.
Postanowiłam się tego dowiedzieć. Moja wścibskość i ciekawość nie pozwalały mi przejść obojętnie.
Po chwili parkowałam pod szpitalem.
Był to nieduży,stary budynek. Elewacja była szara i w pewnych miejscach odpadała,spadając przechodzącym ludziom na głowy.
Zdenerwowana weszłam do środka. Szybko znalazłam recepcję.
-Dzień dobry. W czym mogę pomóc?-Spytała kobieta,siedzącą za ladą.
-Dzień dobry. Szukam chłopaka. Został przywieziony wczoraj. Ma na imię Nate.
-Czy jest pani z rodziny?
-Nie. Pracuje on na ranczu mojego ojca.
-Przykro mi. Nie mogę pani pomóc. Udzielamy informacji tylko rodzinie.
-Muszę,wiedzieć gdzie on leży.-Zahipnotyzowałam dziewczynę.
-Już sprawdzam. Nate leży w sali numer 12.
-Dziękuję. Nie można było tak od razu.-Uśmiechnęłam się i odeszłam.
Bez problemu znalazłam salę z numerem 12. Drzwi były stare,odrapane i nie zachęcały do wejścia. Stanęłam,wzięłam głęboki wdech.
Gdy weszłam do środka chłopak spał. Miał złamaną nogę,odrapaną twarz i kilka szwów. Podeszłam bliżej łóżka i nachyliłam się nad chłopakiem.
Wtedy Nate otworzył oczy i złapał mnie obiema rękami. Przyciągną mnie do siebie i pocałował. Usłyszałam jak jego serce przyśpiesza.
-Dla takich odwiedzin,mógłbym częściej leżeć w szpitalu.-Chłopak uśmiechną się.
-Cieszę się,że nic Ci nie jest. Ale jak to się stało?
-Właściwie to nie wiem. Wracałem do domu,gdy wilk stanął mi na drodze. Koń się przestraszył i zrzucił mnie z grzbietu. Więcej nie pamiętam,prawdopodobnie straciłem przytomność. Podobno Emma mnie znalazła.
-Kiedy wrócisz,nie mam z kim jeździć na wycieczki.
-Obiecuję Ci,że postaram się jak najszybciej.
Rozmowę przerwał nam dźwięk mojego telefonu. To Stefan.
-Przepraszam,muszę już iść. Potrzebujesz czegoś?
-Tylko tego,abyś mnie jutro odwiedziła.
-W takim razie widzimy się jutro.-Uśmiechnęłam się i wyszłam.
Gdy wsiadłam do samochodu,oddzwoniłam do przyjaciela.
-Caroline,co tak długo?
-Przepraszam,nie mogłam rozmawiać. Coś się stało?
-Nie. Ale zdobyliśmy księgę. A co u Ciebie?
-Bez zmian. Niedługo wracam. Wakacje się kończą.
-A słyszałaś,że Klaus wygnał Tylera i Haley z miasta?
-Nie,nic nie wiem na ten temat. Ciekawe,co on będzie z tego miał. Znowu coś kombinuje. Bądźcie ostrożni.
-Jasne,zawsze jesteśmy.-Stefan zaśmiał się.
-W takim razie,widzimy się za kilka dni.
-Do zobaczenia.
sobota, 28 września 2013
wtorek, 17 września 2013
VIII SERIA ZDARZEŃ
VIII SERIA ZDARZEŃ
Dzisiejszego ranka znowu obudził mnie piejący kogut. Była to już codzienność.
Sięgnęłam ręką po telefon i zadzwoniłam do Eleny.
Odebrała po 3 sygnałach.
-Hej Care. Jak tam wakacje?
-Świetnie,wszystko super. A co u Was?
-Jak tam Twój nowy chłopak?-Usłyszałam głos Damona.
-Powiedz Damonowi,że nie sięga Nate'owi do pięt. I żeby nie podsłuchiwał.-Zaśmiałam się,wiedząc że on i tak wszystko słyszy.
-Stefan i Damon jadą jutro do New York'u. Widziano tam Katherine.
-Możesz włączyć teraz naszą rozmowę na głośno mówiący?Muszę Wam coś opowiedzieć.
Powiedziałam przyjaciołom,co wydarzyło się wczoraj w lesie. Jak i o tym,że zdawało mi się,iż widzę Klausa.
-To bardzo dziwne.-Powiedział Stefan.-Musisz uważać na siebie. Gdyby się coś działo to dzwoń. A My przyjedziemy i sprawdzimy to.
-Dobrze. A Ty zadzwoń do mnie jak będziecie w NY.-Powiedziałam do przyjaciela. Muszę już kończyć. Obowiązki wzywają. Nawet nie wiecie, ile jest pracy przy zwierzętach.
-W takim razie,do usłyszenia.-Powiedziała Elena i rozłączyła się.
Podniosłam się z łóżka i poszłam do łazienki.
Gdy byłam już umyta i ubrana wyszłam na podwórko.
Tata i pracownicy rozmawiali. Byli bardzo zdenerwowani.
-Coś się stało?-Zapytałam,podchodząc bliżej.
-W sąsiedniej wiosce,wilk zagryzł stado krów jednemu rolnikowi.-Powiedział Nate.
-A wczoraj samotny wilk był widziany w pobliżu naszej wioski.-Dodał tata.-To bardzo dziwne,aby samotny wilk podchodził tak blisko zamieszkałych terenów.
-Burmistrz sąsiedniego miasteczka,wyznaczył nagrodę za schwytanie,lub zabicie go.-Powiedział jeden z mężczyzn.
-W lasach będzie dużo kłusowników. Chciałbym,abyś przez kilka dni ie wychodziła poza ranczo. Możesz jeździć na Euforii tutaj.-Powiedział tata.
Przez kolejne kilka dni ludzie przeczesywali lasy. Jednak niczego tam nie znaleźli.
***
-Dlaczego zabiłeś tego faceta Damonie?
-Wkurzył mnie. Wyraźnie wiedział coś o Katherinie,tylko nie chciał mówić.
-Mogłeś użyć perswazji.
-Mogłem,ale tak dawno nikogo nie zabiłem. Nie zanudzaj bracie. Jeden człowiek mniej,czy więcej. Co to za różnica?
-Ciekawe,co powie na to Elena.-Zaśmiał się Stefan.
-Nic,bo nic jej nie powiesz. Wiesz jaka ona jest. Później miesiącami będę musiał słuchać jej gadania. I mniej wie, tym zdrowsza będzie.-Damon zaśmiał się.
-A ja myślałem,że Ty już na zawsze zmieniłeś się w takiego potulnego wampirka.-Stefan wybuchł głośnym śmiechem.
-Ha,ha,ha.-Powiedział Damon.-Idziemy do baru,należy nam się przerwa w pracy.
-Dobra. Zabawa w detektywa jest trochę męcząca.-Dodał Stefan.
***
Na ranczu trwały przygotowania do aukcji. Tata chciał sprzedać dwa konie,a na ich miejsce kupić nowe. Ja i Nate musieliśmy przygotować konie do aukcji.
-Znaleźli już tego wilka?-Zapytałam.
-Jeszcze nie. Kłusownicy i myśliwi wciąż szukają. Nie bój się,nie pozwolę aby coś Ci się stało.-Chłopak spojrzał na mnie z promiennym uśmiechem na twarzy.
Usłyszałam jak jego serce przyśpiesza,krew zaczyna szybciej krążyć. Nagle chłopak podszedł bliżej i pocałował mnie. Jego usta były gorące,a pocałunek delikatny. Odwzajemniłam pocałunek. Doszłam do wniosku,że od kiedy jestem wampirem nie całowałam zwykłego człowieka.
Musiałam bardzo uważać,aby nie zrobić mu krzywdy.
Nagle poczułam,że ktoś nas obserwuje. Otworzyłam oczy i spojrzałam w kierunku drzwi. To była ona,Emma. Patrzyła na mnie wściekłym wzrokiem.
Postanowiłam wyjść i pozwolić aby Emma i Nate porozmawiali. Stanęłam na podwórku i obserwowałam jak tata tresuje konia.
Rozmyślałam o tym,co stało się przed chwilą. Podobało mi się,ale nie jestem pewna czy to ma sens. Przecież mogłabym zrobić mu krzywdę. Albo mógłby nie zaakceptować tego czym jestem.
Moje rozmyślania przerwały czyjeś kroki za plecami.
-Czy mogłybyśmy porozmawiać?-Zapytała Emma.
-Ok. Jasne.-Odpowiedziałam z uśmiechem.
-Ale,nie tutaj. Przejdźmy się.
Nasz spacer jednak nie trwał długo. Zatrzymałyśmy się gdy tylko minęłyśmy budynki. Miejsce było odludne,a dzięki krzakom nie było widać nas z rancza.
-Jak śmiesz!-Dziewczyna krzyknęła.
Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.
-Przyjeżdżasz sobie z jakiegoś miasta i odbierasz mi chłopaka!
-Z tego co się orientuję,to Ciebie i Nate'a nic nie łączy.
-Nie,ale łączyłoby gdybyś się nie pojawiła. Zapłacisz mi za to.-Dziewczyna wyjęła nóż zza pleców.-Potnę Ci Twoją buźkę. Nikt,już nie spojrzy na Ciebie.
-Emma uspokój się. Rozumiem,że nienawidzisz mnie za to. Jednak to nie powód aby wymachiwać nożem. Jeszcze zrobisz sobie krzywdę.
Było mi szkoda tej dziewczyny. Udawałam,że się jej boję. Myślałam,że zmądrzeje i odpuści.
Co ona mogła mi zrobić. W dodatku nożem. Taka rana zagoiła by się na mnie w mgnieniu oka.
Jednak nie mogłam pozwolić aby mnie zraniła. Próbowałam ją uspokoić. Dziewczyna była bardzo uparta i nie dawała za wygraną. Rzuciła się na mnie.
Nie wiele myśląc,odepchnęłam ją. Okazało się,że trochę z mocno. Zapomniałam,że jest delikatnym człowiekiem. Emma uderzyła się o kamień i straciła przytomność.
Gdy tylko podeszłam bliżej zauważyłam krew. Tak dawno nie piłam świeżej krwi. Z trudem się powstrzymałam,aby nie wbić kłów w jej tętnicę.
-Świetnie,teraz muszę podać jej swojej krwi. Inaczej ta mała umrze.-Gadałam sama do siebie.
Po podaniu krwi Emma odzyskała przytomność,a jej głowa się zagoiła.
-Kim Ty jesteś?-Zapytała.
-Nazywam się Caroline Forbes.
-Nie o to mi chodzi!Popchnęłaś mnie,przeleciałam kilka metrów. To nie jest ludzkie. Ludzie nie mają takiej siły.
-Czy z tego wszystkiego,musiałaś zapamiętać właśnie to?
-Jeżeli zaraz nie powiesz mi kim jesteś,opowiem o Tobie w wiosce!
-Och,po tym jak Ci pomogłam. Ty mnie jeszcze straszysz. Przykro mi ale nie zostawiasz mi innego wyjścia.
Podeszłam do dziewczyny i spojrzałam jej w oczy. Po czy zahipnotyzowałam ją. Wymazałam jej z pamięci całe to zdarzenie. Nie mogłam się jednak powstrzymać i powiedziałam jej,że bardzo się lubimy.
Po całym zajściu poszłyśmy poszukać Nate'a. Chłopak był zszokowany gdy zobaczył nas. Gawędziłyśmy i śmiałyśmy się,jak stare dobre koleżanki. Umówiliśmy się na wieczorną jazdę konną. Ja,Emma i Nate.
-Widzimy się o 19.-Powiedziałam.-Teraz zostawiam Was,muszę coś załatwić. Poszłam do domu,szybkim krokiem. Byłam głodna,bardzo głodna.
Będąc w domu,pobiegłam do lodówki. Otworzyłam ją i ....
-Cholera!Zupełnie zapomniałam,że jest pusta.
***********************************************************************************
Tak oto mamy kolejny rozdział. Przepraszam,że musiałyście tyle czekać. Miałam mały problem z internetem. W związku z tym,nie komentowałam Waszych nowych rozdziałów. A muszę przyznać,że dostałam dość sporo powiadomień o nowościach u Was. Ale właśnie siadam i nadrabiam zaległości.
Liczę również na Wasze komentarze. Może macie jakieś propozycje? Z chęcią dowiem się czego byście chciały. Pozdrawiam :)
Dzisiejszego ranka znowu obudził mnie piejący kogut. Była to już codzienność.
Sięgnęłam ręką po telefon i zadzwoniłam do Eleny.
Odebrała po 3 sygnałach.
-Hej Care. Jak tam wakacje?
-Świetnie,wszystko super. A co u Was?
-Jak tam Twój nowy chłopak?-Usłyszałam głos Damona.
-Powiedz Damonowi,że nie sięga Nate'owi do pięt. I żeby nie podsłuchiwał.-Zaśmiałam się,wiedząc że on i tak wszystko słyszy.
-Stefan i Damon jadą jutro do New York'u. Widziano tam Katherine.
-Możesz włączyć teraz naszą rozmowę na głośno mówiący?Muszę Wam coś opowiedzieć.
Powiedziałam przyjaciołom,co wydarzyło się wczoraj w lesie. Jak i o tym,że zdawało mi się,iż widzę Klausa.
-To bardzo dziwne.-Powiedział Stefan.-Musisz uważać na siebie. Gdyby się coś działo to dzwoń. A My przyjedziemy i sprawdzimy to.
-Dobrze. A Ty zadzwoń do mnie jak będziecie w NY.-Powiedziałam do przyjaciela. Muszę już kończyć. Obowiązki wzywają. Nawet nie wiecie, ile jest pracy przy zwierzętach.
-W takim razie,do usłyszenia.-Powiedziała Elena i rozłączyła się.
Podniosłam się z łóżka i poszłam do łazienki.
Gdy byłam już umyta i ubrana wyszłam na podwórko.
Tata i pracownicy rozmawiali. Byli bardzo zdenerwowani.
-Coś się stało?-Zapytałam,podchodząc bliżej.
-W sąsiedniej wiosce,wilk zagryzł stado krów jednemu rolnikowi.-Powiedział Nate.
-A wczoraj samotny wilk był widziany w pobliżu naszej wioski.-Dodał tata.-To bardzo dziwne,aby samotny wilk podchodził tak blisko zamieszkałych terenów.
-Burmistrz sąsiedniego miasteczka,wyznaczył nagrodę za schwytanie,lub zabicie go.-Powiedział jeden z mężczyzn.
-W lasach będzie dużo kłusowników. Chciałbym,abyś przez kilka dni ie wychodziła poza ranczo. Możesz jeździć na Euforii tutaj.-Powiedział tata.
Przez kolejne kilka dni ludzie przeczesywali lasy. Jednak niczego tam nie znaleźli.
***
-Dlaczego zabiłeś tego faceta Damonie?
-Wkurzył mnie. Wyraźnie wiedział coś o Katherinie,tylko nie chciał mówić.
-Mogłeś użyć perswazji.
-Mogłem,ale tak dawno nikogo nie zabiłem. Nie zanudzaj bracie. Jeden człowiek mniej,czy więcej. Co to za różnica?
-Ciekawe,co powie na to Elena.-Zaśmiał się Stefan.
-Nic,bo nic jej nie powiesz. Wiesz jaka ona jest. Później miesiącami będę musiał słuchać jej gadania. I mniej wie, tym zdrowsza będzie.-Damon zaśmiał się.
-A ja myślałem,że Ty już na zawsze zmieniłeś się w takiego potulnego wampirka.-Stefan wybuchł głośnym śmiechem.
-Ha,ha,ha.-Powiedział Damon.-Idziemy do baru,należy nam się przerwa w pracy.
-Dobra. Zabawa w detektywa jest trochę męcząca.-Dodał Stefan.
***
Na ranczu trwały przygotowania do aukcji. Tata chciał sprzedać dwa konie,a na ich miejsce kupić nowe. Ja i Nate musieliśmy przygotować konie do aukcji.
-Znaleźli już tego wilka?-Zapytałam.
-Jeszcze nie. Kłusownicy i myśliwi wciąż szukają. Nie bój się,nie pozwolę aby coś Ci się stało.-Chłopak spojrzał na mnie z promiennym uśmiechem na twarzy.
Usłyszałam jak jego serce przyśpiesza,krew zaczyna szybciej krążyć. Nagle chłopak podszedł bliżej i pocałował mnie. Jego usta były gorące,a pocałunek delikatny. Odwzajemniłam pocałunek. Doszłam do wniosku,że od kiedy jestem wampirem nie całowałam zwykłego człowieka.
Musiałam bardzo uważać,aby nie zrobić mu krzywdy.
Nagle poczułam,że ktoś nas obserwuje. Otworzyłam oczy i spojrzałam w kierunku drzwi. To była ona,Emma. Patrzyła na mnie wściekłym wzrokiem.
Postanowiłam wyjść i pozwolić aby Emma i Nate porozmawiali. Stanęłam na podwórku i obserwowałam jak tata tresuje konia.
Rozmyślałam o tym,co stało się przed chwilą. Podobało mi się,ale nie jestem pewna czy to ma sens. Przecież mogłabym zrobić mu krzywdę. Albo mógłby nie zaakceptować tego czym jestem.
Moje rozmyślania przerwały czyjeś kroki za plecami.
-Czy mogłybyśmy porozmawiać?-Zapytała Emma.
-Ok. Jasne.-Odpowiedziałam z uśmiechem.
-Ale,nie tutaj. Przejdźmy się.
Nasz spacer jednak nie trwał długo. Zatrzymałyśmy się gdy tylko minęłyśmy budynki. Miejsce było odludne,a dzięki krzakom nie było widać nas z rancza.
-Jak śmiesz!-Dziewczyna krzyknęła.
Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.
-Przyjeżdżasz sobie z jakiegoś miasta i odbierasz mi chłopaka!
-Z tego co się orientuję,to Ciebie i Nate'a nic nie łączy.
-Nie,ale łączyłoby gdybyś się nie pojawiła. Zapłacisz mi za to.-Dziewczyna wyjęła nóż zza pleców.-Potnę Ci Twoją buźkę. Nikt,już nie spojrzy na Ciebie.
-Emma uspokój się. Rozumiem,że nienawidzisz mnie za to. Jednak to nie powód aby wymachiwać nożem. Jeszcze zrobisz sobie krzywdę.
Było mi szkoda tej dziewczyny. Udawałam,że się jej boję. Myślałam,że zmądrzeje i odpuści.
Co ona mogła mi zrobić. W dodatku nożem. Taka rana zagoiła by się na mnie w mgnieniu oka.
Jednak nie mogłam pozwolić aby mnie zraniła. Próbowałam ją uspokoić. Dziewczyna była bardzo uparta i nie dawała za wygraną. Rzuciła się na mnie.
Nie wiele myśląc,odepchnęłam ją. Okazało się,że trochę z mocno. Zapomniałam,że jest delikatnym człowiekiem. Emma uderzyła się o kamień i straciła przytomność.
Gdy tylko podeszłam bliżej zauważyłam krew. Tak dawno nie piłam świeżej krwi. Z trudem się powstrzymałam,aby nie wbić kłów w jej tętnicę.
-Świetnie,teraz muszę podać jej swojej krwi. Inaczej ta mała umrze.-Gadałam sama do siebie.
Po podaniu krwi Emma odzyskała przytomność,a jej głowa się zagoiła.
-Kim Ty jesteś?-Zapytała.
-Nazywam się Caroline Forbes.
-Nie o to mi chodzi!Popchnęłaś mnie,przeleciałam kilka metrów. To nie jest ludzkie. Ludzie nie mają takiej siły.
-Czy z tego wszystkiego,musiałaś zapamiętać właśnie to?
-Jeżeli zaraz nie powiesz mi kim jesteś,opowiem o Tobie w wiosce!
-Och,po tym jak Ci pomogłam. Ty mnie jeszcze straszysz. Przykro mi ale nie zostawiasz mi innego wyjścia.
Podeszłam do dziewczyny i spojrzałam jej w oczy. Po czy zahipnotyzowałam ją. Wymazałam jej z pamięci całe to zdarzenie. Nie mogłam się jednak powstrzymać i powiedziałam jej,że bardzo się lubimy.
Po całym zajściu poszłyśmy poszukać Nate'a. Chłopak był zszokowany gdy zobaczył nas. Gawędziłyśmy i śmiałyśmy się,jak stare dobre koleżanki. Umówiliśmy się na wieczorną jazdę konną. Ja,Emma i Nate.
-Widzimy się o 19.-Powiedziałam.-Teraz zostawiam Was,muszę coś załatwić. Poszłam do domu,szybkim krokiem. Byłam głodna,bardzo głodna.
Będąc w domu,pobiegłam do lodówki. Otworzyłam ją i ....
-Cholera!Zupełnie zapomniałam,że jest pusta.
***********************************************************************************
Tak oto mamy kolejny rozdział. Przepraszam,że musiałyście tyle czekać. Miałam mały problem z internetem. W związku z tym,nie komentowałam Waszych nowych rozdziałów. A muszę przyznać,że dostałam dość sporo powiadomień o nowościach u Was. Ale właśnie siadam i nadrabiam zaległości.
Liczę również na Wasze komentarze. Może macie jakieś propozycje? Z chęcią dowiem się czego byście chciały. Pozdrawiam :)
środa, 4 września 2013
VII POZNANIE NOWYCH LUDZI
Dzięki za wszystkie komentarz!! Cieszę się,że rozdział się podobał. Dzisiejszy wyszedł mi dość krótki z powodu natłoku wrześniowych obowiązków.
Jednak mam nadzieję,że nie zawiodłam Was.
VII POZNANIE NOWYCH LUDZI
-Dzisiaj wieczorem organizuję z przyjaciółmi ognisko nad jeziorem. Masz może ochotę wybrać się ze mną?
-Ognisko nad jeziorem mówisz. Z miłą chęcią pójdę.
-W takim razie,przyjadę po Ciebie o 8. A teraz muszę już iść i zabierać się za pracę,zanim Twój tata mnie zwolni.
Od razu poszłam do domu aby przygotować się do wyjścia. Miałam tylko 3 godziny. Poszłam do spiżarni,aby zjeść. Wchodząc do kuchni wpadłam na tatę.
-Widzę,że masz dobry humor.
-Tak,idę na ognisko z Natem. Nie masz nic przeciwko?
-Oczywiście,że nie. Cieszę się,że jesteś szczęśliwa.
-Dzięki. A teraz wybacz,muszę przygotować się do wyjścia.
-Tak,oczywiście. Nie wiem tylko dlaczego,Wy dziewczyny potrzebujecie tak dużo czasu na przyszykowanie się.-Tata zaśmiał się.
Wchodząc na górę,od razu skierowałam się w stronę łazienki. Wzięłam długą,gorącą kąpiel. Po wyjściu wysuszyłam włosy i zrobiłam delikatny makijaż. Założyłam niebieskie spodnie i czerwoną koszulkę,do tego wzięłam szarą bluzę z kapturem. Tak na wszelki wypadek. Była już 19.30,postanowiłam zejść na dół. W salonie przy kominku siedział tata. Oglądał jakieś foldery.
-Co robisz?-Zapytałam.
-Przygotowuję się do aukcji konnej. Może uda mi się kupić kilka nowych. A Ty już gotowa do wyjścia?
-Tak jak widać.-Obróciłam się wkoło.
W tym czasie ktoś zapukał do drzwi. Mój wampirzy węch od razu wyczuł świeżą krew.
-To Nate.-Powiedziałam,kierując się w stronę wyjścia.
-Caroline zaczekaj,mam coś dla Ciebie.
Po chwili tata wyją z szafki duże,okrągłe pudełko.
-To dla Ciebie.-Powiedział.-Żebyś wyglądała,jak My wszyscy tu.
Uwielbiam prezenty,a szczególnie prezenty niespodzianki. Wzięłam pudełko do ręki,nie było ciężkie i nie brzęczało. Otworzyłam je szybko i wyjęłam kowbojski kapelusz.
-Wszyscy,tu takie noszą. Pomyślałem,że też powinnaś taki mieć.
-Jest śliczny. Dzięki tato. Ale teraz wybacz,muszę już iść.
Założyłam mój nowy,różowy kapelusz na głowę i wyszłam.
-WOW,świetnie wyglądasz. I ten kapelusz,teraz wyglądasz jak prawdziwa kowbojka.-Powiedział Nate.
-Dziękuję.-Odpowiedziałam,uśmiechając się.
-Gotowa do drogi?
Odwróciłam się i zobaczyłam motor. Wyglądał jak te motory,na których ścigają się zawodowi kierowcy na zawodach. Był duży,masywny,czarnego koloru. Gdy wsiadłam na niego,mocno złapałam Nate,a w pasie. Usłyszałam jak jego serce przyspiesza. Silnik wydawał z siebie bardzo głośny dźwięk. Gdy jechaliśmy,wiatr rozwiewał mi włosy. Czułam się wspaniale,miałam wrażenie jakbym leciała. Nate był świetnym kierowcą.
Po 20 minutach byliśmy już na miejscu. Ognisko już się paliło.
Poznałam wszystkich ludzi,którzy byli dla mnie bardzo mili. No,może oprócz jednej dziewczyny.
Była to wysoka,rudowłosa dziewczyna o imieniu Emma. Cały czas patrzyła się na mnie,obserwowała każdy mój gest.
Najwyraźniej podobał jej się Nate i nie była zadowolona,że mnie zaprosił. Jednak nie przejmowałam się tym,bo niby co taka kruszynka mogłaby mi zrobić.
Bawiliśmy się świetnie całą noc. Dawno już nie bawiłam się tak dobrze. W Mystic Falls nie mieliśmy czasu na zabawy. Ciągle było coś do zrobienia. A Klaus psuł nam każdą wolną chwilę.
Nad ranem,gdy zaczęliśmy sprzątać po imprezie,usłyszeliśmy straszny krzyk dwóch naszych koleżanek. Dochodził z lasu. Szybko pobiegliśmy w ich kierunku. Dziewczyny stały nad ciałem starszego mężczyzny. Gdy podeszliśmy bliżej zauważyliśmy,że mężczyzna został ukąszony przez węża. Co potwierdziła też później sekcja zwłok. Jednak ja zauważyłam jeszcze ślad ugryzienia na szyi. Wyglądał na kły wampira. Zdziwiłam się bardzo. Tata mówił,że w tych okolicach nie ma wampirów. Czyżby to się zmieniło? Dla własnego bezpieczeństwa,nikomu nie powiedziałam o śladzie. Zresztą,kto by mi uwierzył. Uznaliby mnie za wariatkę,co opowiada bajki o wampirach.
Prawie cały dzień przespałam,byłam wykończona całonocną zabawą.
Wieczorem poszłam do stajni,aby wyczyścić Euforię.
Dzisiejszy wieczór był piękny,ciepły. Gdy skończyłam pracę w stajni,usiadłam na tarasie i podziwiałam okolicę. Siedziałam i myślałam nad mężczyzną,którego znaleźliśmy w lesie.
Wtedy na ulicy dostrzegłam czyjąś postać. Stał bez ruchu i przyglądał mi się. Ku mojemu zdziwieniu,te postać bardzo przypominała mi Klausa.
Co Klaus robiłby w tych stronach?Czego mógłby szukać w tak małej wiosce?W myślach zadawałam sobie te pytania. Jednocześnie pukając się w głowę. Przecież to nie możliwe. To nie może być on. Wtedy usłyszałam skrzypnięcie drzwi.
Odwróciłam szybko głowę.
-Przyniosłem Ci gorącą czekoladę.-Powiedział tata,wchodząc na taras.
-Dzięki.-Powiedziałam,sięgając po kubek.
Gdy spojrzałam z powrotem na drogę,nikogo już tam nie było.
Po wypiciu gorącej czekolady,postanowiłam przejść się wokół posiadłości. Chciałam sprawdzić,czy nic,lub nikt nie zagraża domowi.
Po sprawdzeniu,uznałam że wszystko jest w najlepszym porządku.
Wróciłam więc do domu i poszłam spać.
*************************************************************************************
Liczę na Wasze komentarze! Pozdrawiam serdecznie :)
Jednak mam nadzieję,że nie zawiodłam Was.
VII POZNANIE NOWYCH LUDZI
-Dzisiaj wieczorem organizuję z przyjaciółmi ognisko nad jeziorem. Masz może ochotę wybrać się ze mną?
-Ognisko nad jeziorem mówisz. Z miłą chęcią pójdę.
-W takim razie,przyjadę po Ciebie o 8. A teraz muszę już iść i zabierać się za pracę,zanim Twój tata mnie zwolni.
Od razu poszłam do domu aby przygotować się do wyjścia. Miałam tylko 3 godziny. Poszłam do spiżarni,aby zjeść. Wchodząc do kuchni wpadłam na tatę.
-Widzę,że masz dobry humor.
-Tak,idę na ognisko z Natem. Nie masz nic przeciwko?
-Oczywiście,że nie. Cieszę się,że jesteś szczęśliwa.
-Dzięki. A teraz wybacz,muszę przygotować się do wyjścia.
-Tak,oczywiście. Nie wiem tylko dlaczego,Wy dziewczyny potrzebujecie tak dużo czasu na przyszykowanie się.-Tata zaśmiał się.
Wchodząc na górę,od razu skierowałam się w stronę łazienki. Wzięłam długą,gorącą kąpiel. Po wyjściu wysuszyłam włosy i zrobiłam delikatny makijaż. Założyłam niebieskie spodnie i czerwoną koszulkę,do tego wzięłam szarą bluzę z kapturem. Tak na wszelki wypadek. Była już 19.30,postanowiłam zejść na dół. W salonie przy kominku siedział tata. Oglądał jakieś foldery.
-Co robisz?-Zapytałam.
-Przygotowuję się do aukcji konnej. Może uda mi się kupić kilka nowych. A Ty już gotowa do wyjścia?
-Tak jak widać.-Obróciłam się wkoło.
W tym czasie ktoś zapukał do drzwi. Mój wampirzy węch od razu wyczuł świeżą krew.
-To Nate.-Powiedziałam,kierując się w stronę wyjścia.
-Caroline zaczekaj,mam coś dla Ciebie.
Po chwili tata wyją z szafki duże,okrągłe pudełko.
-To dla Ciebie.-Powiedział.-Żebyś wyglądała,jak My wszyscy tu.
Uwielbiam prezenty,a szczególnie prezenty niespodzianki. Wzięłam pudełko do ręki,nie było ciężkie i nie brzęczało. Otworzyłam je szybko i wyjęłam kowbojski kapelusz.
-Wszyscy,tu takie noszą. Pomyślałem,że też powinnaś taki mieć.
-Jest śliczny. Dzięki tato. Ale teraz wybacz,muszę już iść.
Założyłam mój nowy,różowy kapelusz na głowę i wyszłam.
-WOW,świetnie wyglądasz. I ten kapelusz,teraz wyglądasz jak prawdziwa kowbojka.-Powiedział Nate.
-Dziękuję.-Odpowiedziałam,uśmiechając się.
-Gotowa do drogi?
Odwróciłam się i zobaczyłam motor. Wyglądał jak te motory,na których ścigają się zawodowi kierowcy na zawodach. Był duży,masywny,czarnego koloru. Gdy wsiadłam na niego,mocno złapałam Nate,a w pasie. Usłyszałam jak jego serce przyspiesza. Silnik wydawał z siebie bardzo głośny dźwięk. Gdy jechaliśmy,wiatr rozwiewał mi włosy. Czułam się wspaniale,miałam wrażenie jakbym leciała. Nate był świetnym kierowcą.
Po 20 minutach byliśmy już na miejscu. Ognisko już się paliło.
Poznałam wszystkich ludzi,którzy byli dla mnie bardzo mili. No,może oprócz jednej dziewczyny.
Była to wysoka,rudowłosa dziewczyna o imieniu Emma. Cały czas patrzyła się na mnie,obserwowała każdy mój gest.
Najwyraźniej podobał jej się Nate i nie była zadowolona,że mnie zaprosił. Jednak nie przejmowałam się tym,bo niby co taka kruszynka mogłaby mi zrobić.
Bawiliśmy się świetnie całą noc. Dawno już nie bawiłam się tak dobrze. W Mystic Falls nie mieliśmy czasu na zabawy. Ciągle było coś do zrobienia. A Klaus psuł nam każdą wolną chwilę.
Nad ranem,gdy zaczęliśmy sprzątać po imprezie,usłyszeliśmy straszny krzyk dwóch naszych koleżanek. Dochodził z lasu. Szybko pobiegliśmy w ich kierunku. Dziewczyny stały nad ciałem starszego mężczyzny. Gdy podeszliśmy bliżej zauważyliśmy,że mężczyzna został ukąszony przez węża. Co potwierdziła też później sekcja zwłok. Jednak ja zauważyłam jeszcze ślad ugryzienia na szyi. Wyglądał na kły wampira. Zdziwiłam się bardzo. Tata mówił,że w tych okolicach nie ma wampirów. Czyżby to się zmieniło? Dla własnego bezpieczeństwa,nikomu nie powiedziałam o śladzie. Zresztą,kto by mi uwierzył. Uznaliby mnie za wariatkę,co opowiada bajki o wampirach.
Prawie cały dzień przespałam,byłam wykończona całonocną zabawą.
Wieczorem poszłam do stajni,aby wyczyścić Euforię.
Dzisiejszy wieczór był piękny,ciepły. Gdy skończyłam pracę w stajni,usiadłam na tarasie i podziwiałam okolicę. Siedziałam i myślałam nad mężczyzną,którego znaleźliśmy w lesie.
Wtedy na ulicy dostrzegłam czyjąś postać. Stał bez ruchu i przyglądał mi się. Ku mojemu zdziwieniu,te postać bardzo przypominała mi Klausa.
Co Klaus robiłby w tych stronach?Czego mógłby szukać w tak małej wiosce?W myślach zadawałam sobie te pytania. Jednocześnie pukając się w głowę. Przecież to nie możliwe. To nie może być on. Wtedy usłyszałam skrzypnięcie drzwi.
Odwróciłam szybko głowę.
-Przyniosłem Ci gorącą czekoladę.-Powiedział tata,wchodząc na taras.
-Dzięki.-Powiedziałam,sięgając po kubek.
Gdy spojrzałam z powrotem na drogę,nikogo już tam nie było.
Po wypiciu gorącej czekolady,postanowiłam przejść się wokół posiadłości. Chciałam sprawdzić,czy nic,lub nikt nie zagraża domowi.
Po sprawdzeniu,uznałam że wszystko jest w najlepszym porządku.
Wróciłam więc do domu i poszłam spać.
*************************************************************************************
Liczę na Wasze komentarze! Pozdrawiam serdecznie :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)