środa, 26 marca 2014
XVII BAL
Witam po długiej przerwie. Przepraszam nie miałam czasu aby dodać nowy rozdział. Obiecuję, że wszystkie zaległości na Waszych blogach nadrobię i skomentuję.
Życzę miłego czytania. :)
XVII BAL
Od samego rana, nie mogłam usiedzieć w miejscu. Dziś jest bal, a ja całe lato byłam poza domem.
Nie wiem czego mam się spodziewać. Czy wszystko jest już przygotowane jak należy. Elena powiedziała, że przygotowaniami zajęła się Rebekah. Nie powiem dziewczyna ma wyczucie smaku. Ale to ja należę do komitetu organizacyjnego. Postanowiłam iść i sprawdzić, czy wszystko jest OK.
Na miejscu okazało się, że nie potrzebnie panikowałam. Wszystko było tak jak być powinno.
Na środku placu stała duża scena, ozdobiona kolorowymi balonami, kwiatami i światełkami. Było też sporo miejsca do tańczenia. Po bokach stały stoliki i krzesła, aby każdy mógł usiąść i odpocząć.
- Caroline, to Ty nie szykujesz się na bal?
- Przyszłam sprawdzić jak sobie radzisz, nie potrzebujesz pomocy?
- Nie. Właściwie to już kończę. Ale dzięki, że pytasz. Teraz wracaj do domu i o nic się nie martw.
- Chyba masz rację, ale gdybyś czegoś potrzebowała top dzwoń.
Wracając wstąpiłam jeszcze do Salvatorów. Zastanawiałam się czy Elenie już przeszło.
- Care, jak miło Cię widzieć.
- Cześć, też się cieszę. Pewnie słyszałeś o mojej kłótni z Eleną?
Tak. Ale powiem Ci, że ja nie mam zamiaru Cię oceniać. Znałem Klausa, zresztą wiesz o tym. Jest nawet miłym kolesiem, trochę porywczym, ale to nie oznacza, że nie można go lubić. Trzeba tylko umieć z nim rozmawiać. A jak widać Ty dajesz sobie radę.
- Dzięki Stefan. Wiedziała, że Ty zrozumiesz. - Przytuliłam się do przyjaciela.
- A tak w ogóle, to nie szykujesz się na bal?
- Taak... wiesz musiałam iść i sprawdzić co i jak.
Oboje wybuchliśmy śmiechem. Wtedy do pokoju weszli Elena i Damon. Damon uśmiechną się do mnie i puścił oczko porozumiewawczo. Po czy podszedł do brata, szepną coś na ucho i wyszli.
Niezręczną ciszę przerwała Elena.
- Przepraszam za wczoraj, nie powinnam tak napadać na Ciebie. Bądź, co bądź to Twoje życie. Nie mogę zabronić Ci bycia szczęśliwą, nawet jeśli lubisz Klausa.
- Cieszę się, że już się nie gniewasz. -Podeszłam do przyjaciółki i przytuliłam ją mocno.
- Proszę tylko nie każ mi gadać z pierwotnymi. Jakoś nie czuję takiej potrzeby. Rozumiesz mnie, prawda?
- Oczywiście. Teraz wybacz, ale muszę iść się szykować. Widzimy się na miejscu?
Teraz wiedząc już, że Elena się nie gniewa mogłam wracać do domu. Aby zacząć oficjalne przygotowywania. Weszłam do kuchni i nalałam sobie czerwony napój do szklanki. Gdy ją opróżniłam , udałam się do łazienki. Nalałam całą wannę wody, po czym położyłam się wygodnie. Kąpiel zakończyłam chłodnym natryskiem. Powoli odkręcałam kurek z zimną wodą, a ta robiła się coraz zimniejsza, aż poczułam szczypanie na skórze. To pobudzało mnie i zmuszało do trzeźwego myślenia. Ostatnio ciągle myślałam o czasie spędzonym z Klausem. Musiałam jak najszybciej przestać tak robić. To było głupie, bardzo głupie, mogło się źle skończyć. Mogłabym się w nim zakochać, lubiłam go ale bez przesady. A może jednak....
Gdy wyszłam z łazienki, udałam się do pokoju. Usiadłam przed lustrem i zaczęłam układać włosy. Ostatecznie zrobiłam delikatne fale, makijaż był delikatny w jasnych, ciepłych barwach. Tylko rzęsy postanowiłam mocno wytuszować. Na końcu założyłam sukienkę. Była długa z odkrytymi ramionami, w kolorze śliwkowym, delikatnie obsypana brokatem. Po czym założyłam buty, kolczyki, pierścionek chroniący mnie przed słońcem. Na koniec pociągnęłam usta błyszczykiem. Już miałam schodzić na dół, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Ostrożnie zeszłam o otworzyłam. To był Klaus. Ubrany w czarny smoking i białą koszulę. Ku mojemu zdziwieniu jego krawat idealnie pasował do mojej sukienki.
- Co Ty tu robisz?- Zapytałam zdziwiona widząc pierwotnego.
- Pomyślałem, że byłoby miło, gdybyś zechciała pójść ze mną na bal. - Powiedział uśmiechając się pogodnie.
- Tak... i to zbieg okoliczności, że Twój krawat pasuje do mojego stroju?
- To akurat nie jest zbieg okoliczności tylko zbieg Rebeki. -Zaśmiał się.
- Dobra skoro już tu jesteś, to możemy iść razem. Tylko bez żadnych numerów, jasne!?
Wtedy Klaus wyją z kieszeni marynarki małe, czarne pudełko i podał mi je powoli.
- Co to? - Zapytałam powoli wysuwając rękę.
- Otwórz i zobacz.
Wzięłam pudełeczko i delikatnie otworzyłam. To był naszyjnik. Piękny, srebrny, delikatny, cudownie błyszczący. Spojrzałam na wampira trochę zdezorientowana.
- Mogę?- Zapytał.
Nic nie odpowiedziałam. Skinęłam delikatnie głową i odwróciłam się, pozwalając aby pierwotny założył mi to cudeńko. Po czym wampir wyciągnął rękę, pomagając mi bezpiecznie dojść do jego samochodu. Otworzył mi drzwi i pomógł wsiąść do środka. Po chwili parkowaliśmy już na pobliskim parkingu. Na placu było już sporo ludzi, muzyka grała, pierwsi odważni wywijali już na parkiecie. Czułam się dość dziwnie idąc z pierwotnym u boku. Jako pierwsza podbiegła do nas Rebekah z promiennym uśmiechem. Uściskała nas serdecznie, po czym pobiegła na parkiet. Jej sukienka była krótka, na cieniutkich ramiączkach. Buty na wysokim obcasie w złotym kolorze. Wyglądała cudownie.
Elena siedziała przy stoliku z braćmi Salvatore. Patrzyła na nas z bezpiecznej odległości, widać było, że nie zamierza podejść. Tylko Stefan i Damon przywitali się. Przez chwilę szeptali coś z Klausem, ten skiną głową i odszedł gdzieś z Damonem. Wtedy Elena krzyknęła i gestem ręki zaprosiła do stolika.
Siedziałyśmy i oglądałyśmy zmagania naszych znajomych na parkiecie. Wielu z nich za dużo wypiło i ich tańce wyglądały komicznie. Często wybuchałyśmy głośnym śmiechem. Gdy Stefan przyszedł z drinkami, usiadł i przyłączył się do naszego zajęcia.
Po chwili jednak Elena zesztywniała, a jej mina zrobiła się poważna. Odwróciłam się i zobaczyłam Damona i Klausa idących w naszym kierunku. Damon od razu znalazł się obok Eleny, przytulając ją do siebie.
- Czy mogę prosić panią do tańca?
Podniosłam głowę i zobaczyłam Klausa, stojącego obok z szerokim uśmiechem i wyciągniętą ręką.
Spojrzałam na miny przyjaciół. Elena nie była zadowolona, a Damon i Stefan robili głupie miny. Ostatecznie zdecydowałam się i wyciągnęłam dłoń. Tańczyliśmy bez przerwy. Nie obchodziło mnie to, że wszyscy się gapią. Czułam się cudownie. Kto by pomyślał, że pierwotny tak świetnie tańczy. No ale nie ma co się dziwić przecież żyje już tyle lat.
Nagle muzyka ucichła, a na scenie pojawił się Rick. Byłam zdziwiona gdy go zobaczyłam, przecież miał być na szkoleniu w innym stanie. Wszyscy zastanawialiśmy się, co on będzie robił.
- Witam Wszystkich. Przepraszam, że przerywam Wam zabawę. Obiecuję, że to nie potrwa długo. To znaczy, zależy to od pewnej, pięknej kobiety. Wszyscy odwróciliśmy się w stronę światła, które świeciło na Jenne. Rick w tym czasie wyją małe pudełeczko z kieszeni i klęknął na scenie.
- Jenno, jesteś kobietą z którą pragnę spędzić resztę życia. Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie i zostaniesz moją żoną?
Jenna ze łzami w oczach weszła na scenę i stanęła przed klęczącym mężczyzną. Po chwili wszyscy usłyszeliśmy głośne TAK! Rick wsuną pierścionek Jennie na palec i pocałował.
Wszyscy zaczęli głośno krzyczeć, gwizdać i klaskać.
Subskrybuj:
Posty (Atom)